Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi fludi z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 17265.34 kilometrów w tym 4527.86 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy fludi.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2010

Dystans całkowity:1381.25 km (w terenie 425.00 km; 30.77%)
Czas w ruchu:62:14
Średnia prędkość:22.19 km/h
Maksymalna prędkość:67.02 km/h
Suma podjazdów:6820 m
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:60.05 km i 2h 42m
Więcej statystyk
  • DST 28.88km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:28
  • VAVG 19.69km/h
  • VMAX 38.78km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miejsko w mżawce

Wtorek, 31 sierpnia 2010 · dodano: 04.09.2010 | Komentarze 0

Po mieście załatwiając kilka spraw w lekkiej mżawce, nie ma co koniec wakacji, a pogoda nie rozpieszcza...




  • DST 36.11km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:34
  • VAVG 23.05km/h
  • VMAX 63.02km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Fludi na wakacjach, czyli Kuracjusz Beskidzi - dzień V

Piątek, 27 sierpnia 2010 · dodano: 28.08.2010 | Komentarze 0

Mój ostatni dzień w górach. Planowałem przed popołudniowym pociągiem, którym miałem wracać do domu pojeździć trochę po okolicy Ustronia i Wisły, lecz moje plany totalnie zniszczył padający od ranka dosyć mocny deszcz.
Tyle szczęścia, że na 2h przed moim wyjazdem się zrobiła luka w opadach i pojechałem do Ustronia na dworzec. Wyjechałem trochę wcześniej, żeby przypadkiem nie zmoknąć bo średnio mi się uśmiechało jechać w pociągu w przemokniętym ciuchu. Plan się sprawdził idealnie, bo gdy dojeżdżałem na miejsce w czasie kręcenia ot tak po Ustroniu, zaczęło lekko już popadywać... Nie pozostało mi nic innego jak zawinąć się pod daszek na peronie i czekać pół godziny na pociąg.

Wysiada w Częstochowie, tutaj wszystko przemoknięte i wciąż pada... Suchy do domu nie dojadę, więc zrobiłem sobie rundkę prze aleje i do domu na Północ. Przy okazji na Promenadzie spotkałem lukas'a i Damiana, z którymi chwilkę postałem gawędząc.




  • DST 48.98km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:27
  • VAVG 19.99km/h
  • VMAX 56.23km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Fludi na wakacjach, czyli Kuracjusz Beskidzi - dzień IV

Czwartek, 26 sierpnia 2010 · dodano: 26.08.2010 | Komentarze 0

Rano wyrwałem za friko w IT w Cieszynie mapkę tras MTB w okolicy Ustronia i popołudniu postanowiłem się na jedną, zasadniczo najbliższą mi trasę wybrać.
Najpierw dojazd przez Puńców do Dzięgielowa i stąd wjeżdżam na właściwą trasę. Od razu teren, w lesie w stronę Goleszowa. Od samego Goleszowa to już praktycznie asfalt, ale i tak daje popalić na podjazdach. Stąd kierunek na Bladnice, a następnie Kozakowice i w końcu Cisownica, w której postanawiam zakończyć trasę bo strasznie ciężko mi się kręci i czuje, że mam przemęczone coś kolana. Dlatego też z Cisownicy zamiast jechać ku Czantorii Baranowej, udaję się z powrotem w kierunku Dzięgielowa i znów przez Puńców wracam do Cieszyna, do mojej bazy wypadowej.




  • DST 94.60km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:23
  • VAVG 21.58km/h
  • VMAX 67.02km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 1000m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Fludi na wakacjach, czyli Kuracjusz Beskidzi - dzień II/III

Środa, 25 sierpnia 2010 · dodano: 25.08.2010 | Komentarze 0

Chyba najbardziej udany wyjazd w czasie moich wakacji... Wczoraj nie jeździłem bo cały dzień lało, wypocząłem dosyć porządnie, słońce mocno święciło, także i chęci było sporo do jazdy.
Cieszyn - Ustroń asfaltem, a od Ustronia do Wisły, cały czas się trzymam ulubionej tutaj Wisłostrady. Wisła Czarne, 5 minut postoju nad jeziorem i jadę dalej wzdłuż Czarnej Wisełki na Przysłop. Na Przysłopiu półgodzinna przerwa na odpoczynek i zabieram się w drogę powrotną, kawałek zjazdu w dół, po czym znów do góry bo grzbiecie dostałem się szlakiem na Stecówkę. Kilka minut odpoczynku i jadę dalej na przełęcz Szarculi, gdzie z niej odbijam ku Wiśle by wracać do domu. Po drodze przejazd koło zameczku prezydenckiego. Planowałem się mu tego roku przyjrzeć trochę, ale jak zacząłem zjeżdżać i w jednej chwili nabijałem ponad 60km/h to nie miałem ochoty już zwalniać... Chociaż taka szybka jazda tutaj nie jest dobrym pomysłem. Po pierwsze droga poprowadzona jest bardzo wieloma zakrętami-serpentynami (2x o mało co nie wypadłbym z trasy, bardzo przyjemna jazda na krawędzi), po drugie ulica jest wąska i jeżdżą auta (szczególnie uciążliwe są te jadące w przeciwną stronę, pojawiają się tak nagle) i po trzecie okrągły znak zakazu z wypisaną 30 w środku.
Powrót do Cieszyna tą samą trasą, którą tutaj przyjechałem. W Cieszynie jeszcze się chwilkę pokręciłem po mieście, zarówno polskiej jak i czeskiej części, gdzie u sąsiadów zakupiłem sobie mapkę z "Cycklotrasy" ichniejszej części Beskidu, bo u nas jest tragedia, jeśli chodzi o szlaki rowerowe w terenie, nie ma ich krótko mówiąc...

Jezioro Czerniańskie © Fludi


Wartki nurt Czarnej Wisełki © Fludi


Widok z Stecówki © Fludi


Krowy na Stecówce © Fludi


Kościół na Stecówce © Fludi


Kładka na Wiśle © Fludi




  • DST 57.68km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:02
  • VAVG 19.02km/h
  • VMAX 64.47km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 1000m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Fludi na wakacjach, czyli Kuracjusz Beskidzi - dzień I

Poniedziałek, 23 sierpnia 2010 · dodano: 23.08.2010 | Komentarze 0

5.00 pobudka, szybkie ruchy i wypad przed 6 z domu by zdążyć na pociąć do Ustronia o 6.20. Bilecik studencki i bilet na rower (czyli 20zł uboższy portfel), wsiadka w pociąg i już mogę jechać. 3,5h podróż nawet nie była taka męcząca, nie przysypiałem (sądziłem, że będzie gorzej po tych wczorajszych 120km). Czas sprawdzania biletów, też uszedł, pani konduktor miała pewne wątpliwości co do zniżki na EURO>26, ale uświadomiłem, że to zniżka na całą Europę, więc jak mogłoby to w Polsce nie obowiązywać.

Po dojechaniu do Ustronia pozbyłem się balastu w postaci plecaka, przekazując go kuzynowi, który autem pojechał do domu, a ja korzystając ze sporego zapasu czasu i póki co jeszcze sił postanowiłem uderzyć na Równicę (akurat koło stacji PKP, miałem szlak prowadzący na jej szczyt). Podjazd na Równicę wybrałem ambitnie, bo stwierdziłem, co sobie będę tyłek obijał na kocich łbach ulicy, pojadę sobie czerwonym pieszym. Początek nawet fajny, asfalt, szutr da się jechać, chociaż coraz bardziej muszę się zaprzyjaźniać z koronką 22T na korbie i 21-32T na kasecie, najczęściej nawet z tą nieszczęsną 32T, ale dobrze niech ta część kasety zasłuży sobie na swój byt i da trochę wyeksploatować chociaż raz w roku.
Ten fajny szlak, tuż po wjechaniu w teren mimo dużego nachylenia jednak po kawałku nie nadaje się do dalszej jazdy, 4km/h i na tej 32T pewnie bym podjechał gdyby nie rozoranie trasy przez ciężki sprzęt leśny i mnóstwo kamieni. Szczególnie te kamienie dawały się mi we znaki, bo jednak moje Rocket Ron'y 2.1 na taki teren są oponami za wąskimi i za cienkimi, jeszcze w moim wydaniu, czyli nabitymi na około 3,5 bara. Tutaj sprawdziły by się jakieś szerszy oponki pokroju Nobby Nic'a 2.25, szeroki bieżnik niskie ciśnienie. Także spory odcinek pod górę musiałem zacząć pokonywać z buta, praktycznie aż do leśnej ewangelickiej kapliczki i bijącego tuż obok niej źródełka. Od kapliczki tylko paręnaście kroków z buta pokonałem i szlak wychodził już praktycznie na schronisko na Równicy, więc jechać się dało. Na szczycie Równicy, krótki rekonesans palcem po mapie, dokąd dalej mogę jechać by się nie na machać w takim topornym terenie pod górę albo by jak najmniejsze odcinki z buta pokonywać i dostrzegam ciekawą opcję w postaci niebieskiego pieszego szlaku, który prowadzi na przełęcz Beskidek.
Jak to u mnie wolny podjazd pod górę muszę sobie zrekompensować szybkim zjazdem, tak się zapędziłem, że straciłem szlak na Beskidem i wpadłem w jakieś zupełnie nowe, nie oznaczone na mapie przecinki leśne, które w ciągu kilku dni sobie tworzą drwale, ścinający tutaj drzewa. Także wyszło na to, że zamiast zjechać do Jaszowca z Beskidka, zjechałem sobie z lekka na przełaj w dół... Lekko mnie to zdemotywowało, do dalszej jazdy dzisiejszego dnia już w terenie i pod górę, więc postanowiłem sobie odwiedzić Wisłę.
W Wiśle nie mając za bardzo co robić, a chcą troszkę odpocząć od tej demotywacji, udałem się na jedną z polanek nad Wisłą gdzie się zawsze kąpałem, gdy byłem w dzieciństwie tutaj na koloniach. Polankę odnalazłem bez problemu, tyle że kładka do niej była obstawiona przez jakiś żuli postanowiłem się dostać na nią wpław, bo jak wyczaiłem niby można było przejechać po ułożonych w rzece płytach. Tak sobie tutaj trochę odpocząłem, po czym popołudniu wróciłem do domu, do cioci na obiad.


Ku Beskidom © Fludi


Góry © Fludi


Strumyk spływająct z Równicy © Fludi


Było fajnie © Fludi


Kamień Ewangelików © Fludi


Inskrypcja na Kamieniu Ewangelików © Fludi


Źródło obok Kamienia Ewangelików © Fludi


Moja przeprawa do polanki
Płynie Wisła, płynie, po polskie krainie © Fludi


Rower w Wiśle © Fludi




  • DST 121.13km
  • Teren 50.00km
  • Czas 05:49
  • VAVG 20.82km/h
  • VMAX 64.06km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 1000m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mirów/Bobolice

Niedziela, 22 sierpnia 2010 · dodano: 22.08.2010 | Komentarze 0

Od pewnego już czasu po głowie chodził mi wypad do położonych obok siebie zamków w Mirowie i Bobolicach. Dzisiaj w końcu plan ten udało się zrealizować; żeby nie jechać samemu wcześniej już w piątek dałem znać lamisowi, który skrzyknął na wypad jeszcze Faki'ego.
Zaplanowana zbiórka o 11.00 koło więzienia na Zawodziu (mówiłem lamisowi, że wyjeżdżamy tak 9-10, ale on z racji tego, że musiał się wyspać ustawił się już wcześniej z Faki'm na tą nieszczęsną późną 11). Poza nami na miejscu zbiórki zjawił się także forumowicz Gaber.
Początkowo według mojego planu mieliśmy do celu wycieczki dotrzeć czerwonym szlakiem rowerowych Orlich Gniazd, ale ze względu, że już trochę obryty jest ten szlak postanowiłem ubarwić trasę robiąc ją kombinowaną pomiędzy różnymi szlakami. Do samego Olsztyna rzeczywiście docieramy tym szlakiem, z krótkim ścięciem go w Kusiętach, gdzie zjechaliśmy na zieloną rowerówkę. W Olsztynie zrobiliśmy, krótki postój u kota, gdzie była całkiem spora ekipa szosowców, a zaraz później kierując się ku Sokolim Górom wjechaliśmy na żółty pieszy, a następnie czerwony pieszy by wyjechać w Zrębicach. Stąd postanowiliśmy dostać się do Złotego Potoku wariantem asfaltowym. I tak jadąc przez Siedlec podjechaliśmy pod źródełka gdzie napełniliśmy bidony świeżą wodą, z wjazdu do Złotego Potoku zrezygnowaliśmy, tylko od razu Szlakiem "Ku Źródłom" pojechaliśmy do Ostrężnika. Stąd już jest niby niedaleko do Mirowa i Bobolic, trasę obieramy po pokrywających się praktycznie czerwonej rowerówce i niebieskim pieszym. Niby niebieskim pieszym mieliśmy dojechać do zamków, ale w Przewodziszowicach lamis stwierdził, że chce mu się pić, a nic nie ma (wychlał wszystko co uzupełniliśmy na źródłach) to musimy podjechać 250m do pobliskiego sklepu. Sklep okazuje się być dopiero w Żarkach-Leśniowie koło sanktuarium. Trochę nie bardzo był sens wracać na nasz niebieski pieszy szlak, szczególnie przy ponad dwugodzinnej obsuwie...
Wynikła ona z tego, iż Faki w Trzemieszowie złapał z przodu kapcia, z tyłu zaczęła mu podzwaniać tarcza, więc kilkanaście minut zleciało na zakładaniu nowej dętki i ustawianiu zacisku. Następnie w Żarkach pod sklepem, gdy już mieliśmy się zbierać do jady w tylnym kole Faki'ego, nagle usłyszeć można było świst i całe powietrze uszło w kilka sekund. Klejenie dętki nic nie pomogło powietrze o dziwo wciąż uchodziło na łatce, także trzeba było kleić wcześniej wymienioną dętkę, która złapała kapcia. Wszystko pewnie byłoby ok, gdyby nie to, że podczas wkładania koła, a właściwie tarczy w zacisk weszła ona troszkę krzywo, jednocześnie krzywiąc blaszkę rozporową klocków. Tak oto kolejne minuty leciały na przymusowym postoju...
Po takim postoju i coraz już późniejszej pory postanowiliśmy dojechać do Mirowa na obiad najkrótszą trasą, czyli czarnym pieszym, szlak byłby fajny, gdyby nie mnóstwo piachu, po którym jechać się nie da, a ścieżka obok nadająca się do jazdy cała była zawalona połamanymi gałęziami.
W Mirowie, na chwilkę pomijamy postój by podjechać do Bobolic sprawdzić stan odbudowy zamku. Na miejscu zamek z zewnątrz okazuje się być już w pełni, a teren wokół niego został ładnie zagospodarowany. Jak jest wewnątrz niestety nie wiem, gdyż właściciel zamku w końcu zaczął żądać piątaka za wejście. Tak, więc wróciliśmy do Mirowa na obiad.
Po obiedzie, ze względu na późną już porę postanawiamy wracać do Częstochowy jak najszybszymi trasami, czyli asfaltem, żeby wrócić do domu jeszcze przed zmierzchem. Dlatego na początek obieramy trasę na Łutowiec, omijając Niegowę i podjazd pod nią. W Żarkach niby się kierujemy na Wysoką Lelowską, a później na Poraj by wjechać do miasta Dębówcówką, ale jakoś tak nie trafiamy na właściwą drogę i jedziemy przez Zawadę ku Janową. Z tej trasy zjeżdżamy przed Ostrężnikiem do Suliszowic. Od tej chwili praktycznie dla mnie już standard do domu. Zjazd w dół, kierunek na Zaborze, podjazd i zjazd z Biskupic, Olsztyn.
W Olsztynie jako, że ja jechałem pierwszy to również standardowo poprowadziłem ekipę na Skrajnicę przez pola, ale nie wiedzieć czemu zawieszony gdzieś lamis zamiast jechać za mną pojechać prosto asfaltem w dół, a reszta pognała za nim... Ja tego od razu nie zauważyłem, dopiero się kapnąłem podjeżdżając na Skrajnicę, ale to już było i tak za późno bo chłopaki w tym samym czasie cisnęli już gdzieś rowerostradą. Także tym sposobem już sobie samemu wróciłem do domu. Przez pola w Skrajnicy do Odrzykonia, rowerostrada, a później wzdłuż Kucelinki do centrum dotarłem.
Mimo pewnego już zmęczenia, postanowiłem się przejechać jeszcze przez aleje dla lansu i robiąc trochę PR.
Po powrocie w domu, wciąż na wysokich, bo musiałem się spakować plecak, przeczyścić trochę rower, umyć się i iść jak najszybciej spać. Bo od jutra o 6.20 zmieniam teren działań operacyjnych...czyli Fludi jedzie na wakacje. Ciekaw jestem tylko jak mi przejdzie ściema z legitymacją EURO>26, żeby mieć bilet ulgowy, gdyż legitki studenckiej już nie ma, a ta nie daje zniżki.

Widok na oddalony zamek w Bobolicach

Bobolice w oddali © Fludi


Blizniaczy zamek w Mirowie
Ruiny zamku w Mirowie © Fludi




  • DST 53.09km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 26.11km/h
  • VMAX 44.59km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Słoneczny dzionek na wsi

Sobota, 21 sierpnia 2010 · dodano: 21.08.2010 | Komentarze 0

Wypoczynek na wsi, troszkę pracy i trasa robiona dużym kołem.




  • DST 42.44km
  • Teren 17.00km
  • Czas 01:38
  • VAVG 25.98km/h
  • VMAX 43.14km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 140m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Babcia

Czwartek, 19 sierpnia 2010 · dodano: 19.08.2010 | Komentarze 0

Podobnie jak wtorek, znów do babci coś tam porobić na działce.
Wyjazd wcześnie rano, powrót przed wieczorem.




  • DST 47.90km
  • Teren 13.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 24.36km/h
  • VMAX 48.96km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nowe kominki

Wtorek, 17 sierpnia 2010 · dodano: 19.08.2010 | Komentarze 0

Nic szczególnego wypad do babci. No może poza tym, że ujednoliciłem używane śruby w rowerze; oryginalne kominy do korby na Torx'a zmieniłem na imbusowe. Dzięki temu, chyba też około grama zyskałem na wadze, bo nowe śruby są krótsze.




  • DST 53.74km
  • Teren 18.00km
  • Czas 02:16
  • VAVG 23.71km/h
  • VMAX 43.14km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uciekając przed letnim deszczem

Poniedziałek, 16 sierpnia 2010 · dodano: 16.08.2010 | Komentarze 0

Nie mając nic szczególnego w południowych godzinach do roboty wyskoczyłem na szybko na rower do Olsztyna, szczególnie, iż popołudnie według prognozy zapowiadało się deszczowe. Krótkie krążenie przez miasto, żeby rozgrzać mięśnie i obieram kierunek na Olsztyn. Trasa stała na Raków wzdłuż rzeki, kawałek asfaltu, znów wzdłuż rzeki, asfaltem podjazd do ścieżki ku Zielonej Górze, czerwona rowerówką do Kusiąt, gdzie zjeżdżam na zieloną rowerówkę i nią przez Towarne dojeżdżam do Olsztyna. Pętla wokół rynku, zjazd na czarną rowerówkę, nią podjazd do Skrajnicy i odbicie znów w teren ku Pańskiej Górze. W momencie wyjazdu z Olsztyna zobaczyłem coraz ciemniejsze chmury i jakieś pioruny w oddali, zbliżające się w moją stronę, więc nici z delektowania się jazdą, a trzeba było wrzucić szybsze tempo i gnać czym prędzej do domu. Od ścieżki na Odrzykoniu byłem o kilka metrów przed deszczem i tak się mi udało dojechać praktycznie do promenady, bo na niej było już tylko gorzej. Lekko zmoknięty wróciłem, ale zadowolony z przejażdżki w takim ciepłym, letnim deszczyku, który przemienił się teraz w całkiem niezłą burzę.
Po drodze jak jechałem nad Kucelinką dogonił mnie STi, z którym gawędząc sobie prawie do Zielonej Góry.