Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi fludi z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 17265.34 kilometrów w tym 4527.86 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 127851 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy fludi.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Częstochowa - po mieście

Dystans całkowity:15098.19 km (w terenie 3916.86 km; 25.94%)
Czas w ruchu:668:45
Średnia prędkość:22.58 km/h
Maksymalna prędkość:3684.00 km/h
Suma podjazdów:108832 m
Maks. tętno maksymalne:221 (112 %)
Maks. tętno średnie:174 (89 %)
Suma kalorii:54753 kcal
Liczba aktywności:303
Średnio na aktywność:49.83 km i 2h 12m
Więcej statystyk
  • DST 105.88km
  • Teren 35.00km
  • Czas 04:21
  • VAVG 24.34km/h
  • VMAX 50.93km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 210 (106%)
  • HRavg 133 ( 67%)
  • Podjazdy 445m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nowy rekord i lasy nad górna Liswartą

Sobota, 8 sierpnia 2009 · dodano: 09.08.2009 | Komentarze 0

Po pobudce wyjazd do babci do Blachowni na małe spotkanie rodzinne. Trasa dom - babcia, pokonana dzisiaj została w kolejnym rekordowym tempie. 18,98km pokonane zostało 34 minuty i 55 sekund, taki czas wskazywał licznik po zatrzymaniu się. Średnia prędkość blisko 32km/h, średni puls na tym odcinku wynosił aż 166, gdy maksymalny wyniósł 185. Przyczyną tego rekordu chyba był trochę nadmiar adrenaliny już tak po ruszeniu spod domu, popijanie co jakiś czas wczoraj zakupionego specyfiku, czyli grejpfrutowego Isostar'a i coś czego nie znoszę u innych rowerzystów; słuchawki w uszach... Zapodałem sobie z mp4, troszkę nakręcającej muzyczki, która tak mnie nakręciła, że po drodze jak mijałem budki na promenadzie przejeżdżając koło trzech bab na ścieżce, tak im ryknąłem do ucha, o tym, że to jest ścieżka rowerowa, że się wszystkie trzy przewróciły jak klocki domina, ciągnąc za sobą jeszcze jakaś przypadkową osobę w dół. Trasę obrałem jak najszybszą czyli asfaltowo-chodnikową. O dziwo też mnie dzisiaj żadne skrzyżowanie, ani światła nie zatrzymały co też jest chyba przyczynkiem takiego tempa.

Po takim rekordowym tempie miałem troszkę odpoczynku do około 15, zjadłem sobie obiad i oblukaniu mapy wybrałem się na wycieczkę w lasy nad górną Liswartę, w celu zobaczenia starego młyna i tartaku. Od babci dostałem się najpierw do Cisia w okolice źródełka, a później się lasami przebijałem w stronę Jeziora, a następnie Kamińska. Po drodze mijam uwieczniony na zdjęciu Błękitny Krzyż, nie spodziewałem się, że coś podpisane nazwą na mapie będzie wyglądać jak przerobiona latarnia sprzed ponad 40 lat... Tutejsze lasy nie powiem napędziły mi też cztery razy delikatnego stracha, gdy przez leśny dukt lub w przydrożnej gęstwinie pojawiały się małe stadka sarenek. Gdy się tak nagle zrywały do biegu, momentami nie wiedziałem kto je tak spłoszył, czy to byłem ja, czy też może jakiś inny większy dziki zwierz, którego tutaj jak sądzę też nie powinno brakować.
Na miejscu po obejrzeniu młyna, chociaż widziałem tylko niewielki fragment tego zabytku techniki (należy on do osoby prywatnej, musiałem się dostosować do tego co pozwoli mi ona obejrzeć) czułem pewien niedosyt, czytając opis wycieczki do tego miejsca, którą rok temu zorganizował KKTA. Jakoś to miejsce nie przypominało mi krainy z dziecięcego snu, mimo także pięknej pogody, sianokosów w polach...
W dalszą drogę udałem się zielonym szlakiem rowerowym prowadzącym przez Kamińsko do Przystajni, z której się udałem do Panek. W Pankach wjechałem na niebieski pieszy szlak, który gdzieś między Kawkami, a Zamłyniem zgubiłem. Jako, że nie chciało się mi już wracać i szukać go stwierdziłem, że wracam już do babci na wieczornego grill'a. Powrót do Blachowni przez Piłę Pierwszą, Klepaczkę, Czarną Wieś, Bór Zapilski (chciałem zrobić tutaj zdjęcia zabytkowego kościółka, który jest na szlaku architektury drewnianej, lecz skutecznie uniemożliwili mi to pielgrzymi z Wrocławia, którzy rozbili się wokół niego obozem, podobnie jak i na łączkach w Węglowicach), Węglowice i Cisie.
Po grill'u zakładam rękawki i nogawki i jadę do domu.


Błękitny krzyż w drodze do Kamińska

Błękitny krzyż © Fludi


Zabytkowy młyn i część jego wnętrza
Zabytkowy młyn © Fludi


Urządzenie młyńskie © Fludi


Waga młyńska © Fludi




  • DST 51.73km
  • Teren 9.80km
  • Czas 02:01
  • VAVG 25.65km/h
  • VMAX 47.50km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 209 (106%)
  • HRavg 142 ( 72%)
  • Podjazdy 262m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

A baba goni mnie ze sztachetą...

Czwartek, 6 sierpnia 2009 · dodano: 07.08.2009 | Komentarze 3

Rano: dom - praktyki - miasto - dom. Ogólnie bardzo fajnie, bo dzisiaj był ich ostatni dzień.
A później wyjazd do babci na koszenie podwórka. Wracając spotkała mnie bardzo miła i jakże sympatyczna sytuacja...
Na przewężeniu drogi przy przejściu dla pieszych jakiś upierdliwy babsztyl chamsko na mnie trąbił i spychając mnie na chodnik wyprzedził. Dzisiaj miałem mieć dzień dobroci nie machać na debili, nie denerwować się; lecz w przypadku takiej oto kurwy (wiek około 30-35lat) nie pozostało mi nic innego jak pokazać jednak jej tego faka... Efektem tego było to, że jebana suka zatrzymała się na środku drogi, zatrzymując z tyłu rozpędzonego TIR'a. Będąc już podkurwiony delikatnie podjechałem pod jej otwarte okienko i centralnie powiedziałem jej, że jest kurwa i żeby się jebała z wieśniakami. Baba się zrobiła czerwona i z piskiem opon pojechała przed siebie, a ja sobie spokojnie, bez pośpiechu ruszyłem do domu. Mijam sobie zakręt koło byłego dworca PKP Gnaszyn, a na nim z podwórka po przeciwnej stronie jezdni wlatują na nią kobita, którą delikatnie ojebałem i jej towarzyszka podróży, obie dzierżyły w dłoni, całkiem spore sztachety...
Szczerze muszę przyznać takiego widoku się nie spodziewałem... Dobrze, że jechały dwa auta to trochę baby przyblokowały, dając mi wystarczająco czasu na utwardzenie amortyzatora i przełożeń by móc się czym prędzej z tego miejsca oddalić.
Na koniec dodam, że pamiętam gdzie baba mieszka i skoro tak bardzo chce wojny to się z nią zabawię jak w końcu się dorobię mojego osobistego moździerza.




  • DST 18.44km
  • Teren 5.20km
  • Czas 00:51
  • VAVG 21.69km/h
  • VMAX 40.16km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 165 ( 83%)
  • HRavg 122 ( 61%)
  • Podjazdy 68m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Króciutko dzisiaj

Środa, 5 sierpnia 2009 · dodano: 05.08.2009 | Komentarze 0

Dom - praktyka - miasto - dom
Więcej dzisiaj już nie będzie...




  • DST 57.98km
  • Teren 8.00km
  • Czas 02:27
  • VAVG 23.67km/h
  • VMAX 43.58km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 209 (106%)
  • HRavg 136 ( 69%)
  • Podjazdy 301m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miejsko i nocnie

Wtorek, 4 sierpnia 2009 · dodano: 04.08.2009 | Komentarze 0

Rano dom - praktyka - dom.
Po obiedzie miałem zamiar jechać do Poczesnej do Go Sport'a w Auchan'ie za Isostar'em, ale jakoś tak uciekło ze mnie w międzyczasie życie i nie mając na nich już ochoty podskoczyłem tylko na chwilkę w dwa miejsca załatwiając kilka ważnych spraw. Chyba na najbliższe dni odstawiam rower bo czuję się przemęczony, kolejne wyjazdy nie sprawiają mi frajdy, jak w ostatnim czasie...

A jeszcze wyszedłem wieczorem się przejechać poza miasto. Troszkę pogawędki na ławeczce i powrót po północy do domu...




  • DST 57.65km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 24.71km/h
  • VMAX 53.87km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 177 ( 89%)
  • HRavg 132 ( 67%)
  • Podjazdy 375m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Standard do Olsztyna

Poniedziałek, 3 sierpnia 2009 · dodano: 03.08.2009 | Komentarze 0

Rano dom - praktyki - dom
Po obiedzie stała trasa do Olsztyna. Do centrum miasta i czerwona rowerówka, a powrót czarną rowerówką przez Skrajnicę.




  • DST 102.57km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:15
  • VAVG 24.13km/h
  • VMAX 49.46km/h
  • Temperatura 38.0°C
  • HRmax 211 (107%)
  • HRavg 138 ( 70%)
  • Podjazdy 547m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do babci na obiad i północne rubieże

Niedziela, 2 sierpnia 2009 · dodano: 03.08.2009 | Komentarze 0

W największy upał bo po wybrałem się do babci na obiad. Jadąc do niej wykręciłem sobie ponadnormatywny puls najpierw było to 206, a kilka minut później uderzyłem na 211, kiedy moje maksymalne tempo powinno wynosić niby 197. To jest chyba efekt upału. Po obiedzie u babci jak się trochę chłodniej zrobiło, tzn. pięć stopni mniej na termometrze. Wybrałem się do znajomego ze studiów do Panek.
Trasa przez Cisie, Puszczew, Nowiny, Kuleje. Spory kawałek lasem. Trochę nasiadówki z kumplem w samych Pankach, a następnie powrót do domu przez Wręczyce, Grodzisko i Pierzchno.




  • DST 59.98km
  • Teren 9.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 22.49km/h
  • VMAX 52.89km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 128 ( 64%)
  • HRavg 168 ( 85%)
  • Podjazdy 369m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nocna jazda do Wręczycy

Sobota, 1 sierpnia 2009 · dodano: 01.08.2009 | Komentarze 0

Po wczorajszej masie krytycznej zasiedziałem się trochę z koleżanką u mnie pod blokiem i chcąc nie chcąc musiałem ją odprowadzić do domu, poza miasto do Wręczycy, bo strach puszczać dziewczę samą taki kawał drogi, kiedy jeszcze lampek nie ma. Później samotny powrót do domu, podczas którego lekko się zagapiłem w gwiazdy i delikatnie wpadłem do przydrożnego rowu. Dobrze, że w miarę szybko zorientowałem się o nim i pięknym wjeździe, jeszcze szybciej wyjechałem z niego. W mieście przejazd przez centrum, gdzie ludzie się patrzeli na mnie co najmniej dziwnie:D Troszkę po 2 było...

A rano po pobudce wypad do miasta na zakupy, bo rodzice wyjechali na weekend i sam się zaopatrzyć we wszystko co niezbędne mi do przeżycia musiałem.
Miałem zamiar wyjść popołudniu, ale jakoś tak ten czas przespałem...




  • DST 24.67km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 19.74km/h
  • VMAX 42.80km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 169 ( 85%)
  • HRavg 131 ( 66%)
  • Podjazdy 112m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Częstochowska Masa Krytyczna

Piątek, 31 lipca 2009 · dodano: 01.08.2009 | Komentarze 0

Najpierw poranna przejażdżka po mieście. A popołudniem udział w Częstochowskiej Masie Krytycznej jako człowiek blokers. Szkoda tylko, że tak mało osób w niej uczestniczyło w porównaniu do poprzedniego miesiąca.




  • DST 163.77km
  • Teren 60.00km
  • Czas 08:17
  • VAVG 19.77km/h
  • VMAX 60.44km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 173 ( 87%)
  • HRavg 133 ( 67%)
  • Podjazdy 1530m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Arcyporażka :(

Czwartek, 30 lipca 2009 · dodano: 31.07.2009 | Komentarze 5

Plan na dzisiejszą wycieczkę, mimo trochę spontana w niej był nawet całkiem doskonały... Pobudka 4.00, w pośpiechu robione śniadanie, mycie się i spakowanie plecaka; a o 4.55 zasuwam na PKP bo o 5.18 odjeżdża pociąg do Krakowa. Zajmuję przedział bagażowy, w którym o dziwo są haki na rowery, wieszam na tym czymś rower, po czym zdejmuję go, bo jest tak jak sądziłem, wcale ten hak nie jest przystosowany do roweru i tylko koło bym na nim rozwalił.
Po chwili do tego mało wygodnego przedziału wsiadł starszy jegomość, którego już po kilku minutach miałem dość za sprawą jego gadki, której najmniej chciało się mi słuchać, a on bezprzerwy nawijał... Miałem także okazję zobaczyć co wozi ze sobą do samoobrony:
- lewa kieszeń kamizelki - pistolet gazowy;
- prawa kieszeń kamizelki - około 20cm pocket knife;
- prawa kieszeń spodni - kastet;
- gdzieś w środku kamizelki - pałka teleskopowa.
Chwalił się mi także, ze swoich wycieczek rowerowych, nie dalszych ni kilka bloków dalej... Z początku miałem zamiar zaprosić go na Masę Krytyczną, ale po dłuższym słuchaniu jego ględzenia i zobaczeniu arsenału darowałem sobie.
7.50 wypad z pociągu w Krakowie, szybki rekonesans za znakami IT i udaję się na Stare Miasto, ku rynkowi, kilka szybkich fotek; jak widzę po wczorajszej zabawie taty aparatem mam baterię na poziomie krytycznym, więc widzę, że napstrykam sobie zdjęć... Zresztą nie miałem zamiaru ich robić jakoś wiele, ale jednak wolę mieć trochę wiecej baterii. Chciałem też kupić jakąś drobną pamiątkę w Sukiennicach z wypadu, ale jedyny czynny kramik był tylko i wyłącznie z szachami, więc darowałem sobie zakup.
Podjazd na chwilkę pod Wawel tylko po to, żeby zrobić zdjęcie i uciekam na szlak kierując się w stronę domu...
No i od tego miejsca zaczynają się schody, nie wiem co za debil umieścił początek szlaku na jakimś wypizdowie zamiast gdzieś w okolicy rynku, gdzie łatwo jest go odnaleźć. Chyba nie jest to nikt z krakowskich urzędników, bo jak widziałem ścieżek rowerowych całkiem sporo i dobrze oznakowanych.
Jakoś długo miejsca staru nie szukałem, ale co jakiś czas w mapkę musiałem zerkać by się zorientować jak tam dojechać.

Dojazd do Balic całkiem spokojny, ale tutaj zaczynam się gubić oznakowanie szlaku do dupy, o tym że powinienem był skręcić dowiaduję się ze znaku 40m za skrzyżowaniem, na którym ledwo widać czerwony znaczek...
Kolejne zagubienie ma miejsce w Brzoskwini przeaczam kolejny skręt i zjeżdżam w dół do Nielepic. Wróciłbym się gdyby nie to, że na tym zjeździe wykręciłem max speed'a dziś, więc postanawiam inną trasą powrócić na szlak, szybka orientacja w mapie i znajduję idealny pieszy zielony szlak, na mapie wyglądał fajnie. W terenie tragicznie pierwszy kilometr był całkiem niezły, ale jak wjechałem w las, gdzie się jechało przez pokrzywy, chamry komarów i zatarasowana droga pod górę to postanowiłem zawrócić i jechać szosą przez Młynkę. Ta trasa była idealna; las a w nim asfalt troszkę wyboisty i lekko dziurawy, ale jechało się świetnie. Po drodze spotykam tutaj biker'a, który był z lekka zdziwiony mojej odpowiedzi na pytanie: Dokąd jedziesz? Do domu, do Częstochowy... Kilka minut pogawędki z nim i ruszam w dalszą drogę.
Na szczęśćie więcej razy szlaku już dzisiaj nie gubię, ale na moje nieszczęśćie jestem w tak kiepskiej formie, że ledwo jadę... Nie ma tu zbyt wielu ostrych podjazdów, a jednak mam dość.
Czas mija nie ubłaganie, moje tempo wciąż do dupy... Chęć jazdy coraz mniejsza, sens wycieczki zaginął gdzieś w lasach przed Krzeszowicami. Jest już późne popołudnie, a ja mijam dopiero Olkusz. Mijam też kolejne orle gniazda, o niektórych nie mając nawet pojęcia... Tęczyn, Bydlin, Smoleń, by w końcu dojechać do Podzamcza trochę po 18 i podjąć decyzję o rezygnacji z dalszej drogi do Częstochowy. Kieruję się na Ogrodzieniec, a potem na PKP w Zawierciu. W ostatniej minucie przez opieprzająca się babę w kasie, zdążyłem na pociąg na peronie. Nie chciałem więcej tu siedzić i bezczynnie czekać, to miałem gest rzuciłem się 20zł na bilet na InterCity, które jechało, aż 28min do Częstochowy...

Z dużym smutkiem i poczuciem nawalenia jechałem w tym pociągu, a później ulicami miasta do domu. Tak według moich przemyśleń czynnikami, które spowodowały, że się mi nie udało były:
- brak wystarczającej ilość snu, jakieś 4h;
- zbyt małe śniadanie, zbyt mało porządnego i regularnego jedzenia w czasie drogi;
- gubienie szlaku, zbyt długie rozmyślanie gdzie on może być;
- nasilający się upał, miało być 28 stopni, a było o 10 więcej;
- przepakowany plecak - niepotrzebnie brałem bluzę, wystarczyłyby rękawki i nogawki;
- jakieś takie przybicie...
No to chyba wszystko... Aha, no i może to, że jechałem sam, na takich długościach jednak, mieć do kogo otworzyć japę sporo daje, kto będzie trochę też tempo nakręcał.

Tak czy inaczej ja tej trasy nie odpuszczę, jeszcze w tym roku będę chciał ją całą pokonać w jeden dzień. A jak się jeszcze uda to wybrać się na pokonanie jej w ciągu 2-3dni, by móc sobie wszystko na spokojnie obejrzeć, porobić zdjęcia.


Barbakan © Fludi


Brama Floriańska © Fludi


Kościół Mariacki © Fludi


Sukiennice © Fludi


Widok na Wawel © Fludi


Zamek Rabsztyn © Fludi




  • DST 69.55km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:49
  • VAVG 24.69km/h
  • VMAX 43.58km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 178 ( 90%)
  • HRavg 136 ( 69%)
  • Podjazdy 379m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolejny raz podobny wyjazd

Środa, 29 lipca 2009 · dodano: 29.07.2009 | Komentarze 0

Rano: dom - praktyka - miasto - dom.
Później na obiad do babci, czyszczenie i smarowanie roweru, koszenie trawy na ogrodzie, by wieczorem wracać do domu spokojnym tempem przez Wręczycę.