Info
Ten blog rowerowy prowadzi fludi z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 17265.34 kilometrów w tym 4527.86 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.55 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 127851 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2012, Kwiecień2 - 0
- 2012, Marzec9 - 1
- 2012, Luty1 - 0
- 2011, Wrzesień5 - 2
- 2011, Sierpień19 - 0
- 2011, Czerwiec5 - 2
- 2011, Maj18 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 6
- 2011, Marzec15 - 10
- 2011, Luty1 - 2
- 2011, Styczeń2 - 0
- 2010, Listopad4 - 0
- 2010, Październik6 - 3
- 2010, Wrzesień8 - 0
- 2010, Sierpień23 - 0
- 2010, Lipiec10 - 0
- 2010, Czerwiec5 - 0
- 2010, Maj14 - 11
- 2010, Kwiecień18 - 16
- 2010, Marzec13 - 11
- 2010, Luty3 - 4
- 2010, Styczeń1 - 3
- 2009, Grudzień4 - 8
- 2009, Listopad12 - 18
- 2009, Październik8 - 0
- 2009, Wrzesień6 - 0
- 2009, Sierpień24 - 8
- 2009, Lipiec31 - 30
- 2009, Czerwiec20 - 8
- 2009, Maj20 - 30
- 2009, Kwiecień18 - 4
- 2009, Marzec4 - 0
- DST 44.00km
- Teren 5.00km
- Czas 01:44
- VAVG 25.38km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 400m
- Sprzęt Kross Hexagon V6 - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień rekordowego tempa
Sobota, 2 maja 2009 · dodano: 02.05.2009 | Komentarze 0
Od początku dnia, nie miałem się co nastawiać na jakieś dłuższe trasy. Na daczy miało być trochę prac, wymagających mojego wykształcenia łopatologicznego i umiejętności obsługi kosiarki... Wyjazd z domu punktualnie o 10.00, dystans do pokonania dokładnie 19.53km. Trasa wiedzie głównie ścieżkami rowerowymi lub asfaltem, jak mam ochotę mogę sobie ją urozmaicić, jadąc bezdrożami, ale dziś sobie je darowałem, dwa dłuższe podjazdy kilka więcej zjazdów. Wydaje się droga być naprawdę prosta, jedyny jej minus wiatr w twarz, ale dziś się nim nie przejmowałem, bo dziś był dzień rekordu. Cały ten blisko 20km odcinek, po raz pierwszy udało się mi pokonać poniżej 40min, ze średnią jakiej jeszcze nigdy nie miałem 29.68km/h. Gdy to zobaczyłem po dojechaniu na miejsce, byłem w delikatnym szoku... Nie dane było się mi dłużej cieszyć tym wynikiem, bo praca czekała... No i tak z nią zleciał prawie cały dzień, poza spalonymi wczoraj ramionami i kolanami, dzisiaj doszły mi plecy i kark. Będzie się trzeba czymś nasmarować.
Trochę po 18, postanowiłem wracać do domu, tym razem trasa troszkę dłuższa. Odwiedziłem staw w Blachowni, a po dojechaniu do miasta skierowałem się ku Jasnej Górze by sobie z niej zjechać w aleje. Będąc pod nią jakiś trzech gości na MTB'kach pyknęło mi fotkę gdy im pomachałem. Zjazd w aleje, AK przez promkę i domek.