Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi fludi z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 17265.34 kilometrów w tym 4527.86 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 127851 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy fludi.bikestats.pl
  • DST 52.55km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 24.25km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 1500m
  • Sprzęt Kross Hexagon V6 - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pośród mogił

Sobota, 16 maja 2009 · dodano: 16.05.2009 | Komentarze 2

Gdy inni widząc lekki deszczyk rezygnują z planów, ja wkraczam do akcji. Co prawda nie zrealizowane tak jakbym może chciał, ale zawsze liczą się chęci. Błotniki, które od pewnego czasu poszły w nie pamięć, dzisiaj znów miały okazje być użyty. Szybki ich montaż. Podobnie z lampkami i można już jechać… Późne popołudnie, rzekłbym że składnia się już ku wieczorowi. No bynajmniej grubo po 19, zółto-czerwone słońce chyli się ku zachodowi. A ja natchniony wpisem z przed kilku dni lukas'a wybrałem się na początek na cmentarz żydowski. Promenada, AK, aleje, wzdłuż murów naszego aresztu, nad Wartą, zerknięcie na to co się dzieje na drugim brzegu rzeki. Galeria handlowa się buduje. Stare miasto jak przystało z nazwy, coraz bardziej stare i się sypie. Znów wzdłuż rzeki dojazd do cmentarza. Nie byłem tam chyba od czasu pomaturalnych wakacji, to już ze cztery lata... Kilka piw wypitych, coś jeszcze w zapasie i uderzamy na cmentarz. Dzień był prawie jak dziś trochę wietrzny, trochę padało. A na cmentarzu nieziemski klimat. Zmierzch, mnóstwo bluszczu i mnóstwo mgły nad ziemią. Po dojechaniu na miejsce, jednak mimo wielkiej nadziei klimacik z przed lat się nie odtworzył… A szkoda. Bluszczu, wciąż tu sporo, jak nie więcej… Lokalny mikroklimat musi bardzo sprzyjać rozwojowi tutejszej fauny, szczególnie urodzajne gleby… A jak i bujna flora to i fauna się rozwija, ptaszki ćwierkają.
Chwilka kręcenia się po cmentarzu i uciekam stąd ścigany przez dobre dusze do Olsztyna, gdzie na zamku straszy.
Kierunek obrany w stronę huty. Asfalt suchy, wiatru nie ma, więc tempo dość szybkie. Przez zakrętem na Odrzykoń na szybko zastanowienie, którędy dalej. Jednak pod wiaduktem i dalej ścieżką. Chwilkę po zjechaniu na tą gruntową drogę, przebiegają przede mną trzy sarenki, szkoda, że nie miałem aparatu w dłoni… Wjazd na ścieżkę rowerową i teraz na szybciocha gnanie w stronę Olsztyna. Zapomniałem dodać, akumulatorki w przedniej lampce padły, a tylna… No mruga jeszcze. Także mała zmiana koncepcja jazdy, jak najmniej ruchliwymi drogami, żeby mistrzowie jednej prostej we mnie nie dupnęli przypadkiem… Za stacją nie chce się mi skręcać na Skrajnicę i drałować tam pod górę, więc wybieram ulicę. Jedzie się nawet całkiem miło, praktycznie żadnego ruchu z naprzeciwka, poza jednym kolarzem (twardziel, bez żadnych lampek jechał), czasem coś mnie wyprzedziło. Nareszcie dojazd do Olsztyna i jak na złość! Gardło mi trochę zaschło - bidon, spokojnie sącząc powerade, słyszę za sobą z daleka ryk klaksonu pędzącego autobusu i właśnie teraz, gdy za całą wcześniejszą drogę z naprzeciwka nic nie jechało pojawił się mały sznurek aut… Bus szeroki, wyprzedzanie mnie na jednym pasie w tym momencie graniczy z cudem. Prawa ręka na hampel, lewa jakoś jednym palcem trzyma bidon resztą klamkę. Asfalt mokry, mnie po naciśnięciu klamki i próbie wbicia na chodnik stawia bokiem, tylnie koło po zblokowaniu czuję, że już się ślizga. O niczym innym teraz nie marzyłem jak zaliczyć glebę przed autobusem. Zwalniam hamulce i z pełną parą wbijam na chodnik, szybki skręt w lewo i udało się wyjść z opresji. Objazd rynku w Olsztynie i gnam czym prędzej do domu. Zaczyna się robić coraz ciemniej. Sprint przez Kusięta i Srocko, w którym odbijam w stronę Mstowa, a później wjeżdżam w las prowadzący na Mirów. Przejazd przez las, to jak szybka jazda po tunelu krecika, totalna ciemność! Koniec lasu i znowu sprint hetmańską, miałem tego nie robić, ale jednak mając okazję do jeszcze szybszej jazdy, przyspieszam na zjeździe, max speed dziś wykręcony był w mroku. Sekunda zastanowienia gdzie dalej? Ten dzień nie może się tak szybko skończyć, kręcę pod górę. Ze Złotej Góry całkiem ładny widok na zapalone miasto. Wjazd w aleje i mknę sobie już do domku…



Szlak martwych dusz © Fludi


Bujna flora z cmentarza © Fludi


Ku zbawieniu © Fludi


Wichry przeszłości © Fludi


Nagrobek nadrabina Nachuma Asza w postaci tumby © Fludi


Mleczna polana © Fludi


Razem, nawet po śmierci © Fludi


Troszkę inny grób... © Fludi


Ufff, udało się mi uciec z tego upiornego miejsca
Brama cmentarna © Fludi


Zmierzcha... © Fludi





Komentarze
fludi
| 23:31 niedziela, 17 maja 2009 | linkuj I mgiełka co najważniejsze!
sebekfireman
| 08:42 niedziela, 17 maja 2009 | linkuj Z tego co widzę to bardzo klimatyczny ten cmentarz :) Fajny klimat i super zdjęcia powychodziłyby w bezchmurną noc z pełnią księżyca.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!