Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi fludi z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 17265.34 kilometrów w tym 4527.86 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy fludi.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2010

Dystans całkowity:1045.70 km (w terenie 288.00 km; 27.54%)
Czas w ruchu:44:10
Średnia prędkość:23.68 km/h
Maksymalna prędkość:67.09 km/h
Suma podjazdów:5249 m
Maks. tętno maksymalne:214 (108 %)
Maks. tętno średnie:166 (84 %)
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:58.09 km i 2h 27m
Więcej statystyk
  • DST 28.23km
  • Teren 13.00km
  • Czas 01:13
  • VAVG 23.20km/h
  • VMAX 39.19km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 178 ( 90%)
  • HRavg 145 ( 73%)
  • Podjazdy 107m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bulwarami

Środa, 14 kwietnia 2010 · dodano: 14.04.2010 | Komentarze 0

Na początek promka, z później w stronę ronda Trzech Krzyży i od niego skierowałem się nad Wartę i tutejsze nadrzeczne ścieżki spacerowe. Bulwaru trzymałem się do jego końca, aż na Rakowie. Stąd już bardziej ulicznie skierowałem się ku domu, gdzie na koniec zrobiłem sobie jeszcze pętelkę po lasku.
Bardzo fajnie jedzie się tymi dróżkami na wałach rzeki, szkoda tylko, że miejscami brakuje takiej architektury jak ławeczki i śmietniki, dla spacerujących mieszkańców miasta. No i szkoda, że rzeka bliżej mi pod dom nie podchodzi gdzieś w okolice lasku...
Pogoda niezbyt sprzyja dłuższej jeździe, więc było dzisiaj dosyć krótko.


I pomyśleć, że po tej konstrukcji jeździły pociągi...

Most kolejowy na Warcie © Fludi




  • DST 56.46km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:27
  • VAVG 23.04km/h
  • VMAX 42.16km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 214 (108%)
  • HRavg 149 ( 75%)
  • Podjazdy 216m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po mieście

Poniedziałek, 12 kwietnia 2010 · dodano: 12.04.2010 | Komentarze 0

Jazda po mieście, z rana odwiedzić koleżankę na Rakowie, później do serwisu gdzie zakupiłem sobie nowy ładny blat Shimano 44T, lżejszy od oryginalnego SLX o całe 9 gram, co mnie niezmiernie cieszy. A później jazda nad rzekę, Mirów, lasek Aniołowski. Takie dziczenie, w celu sprawdzenia czy napęd już chodzi tak jak powinien. Pozostaje tylko czekać na upragnione oponki Rocket Ron'y... Miło by było jakbym mógł je już jutro założyć.




  • DST 36.28km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:41
  • VAVG 21.55km/h
  • VMAX 47.50km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 174 ( 88%)
  • HRavg 144 ( 73%)
  • Podjazdy 228m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Serwisowo i nadrzecznie

Piątek, 9 kwietnia 2010 · dodano: 09.04.2010 | Komentarze 3

Szybki wypad z rana do miasta by zakupić oponę, suport i największą koronkę korby. Z tego wszystkiego wyszło, że zakupiłem tylko piękny czerwony suport Accent'a BB-EX Pro. Myślałem nad zakupem ogólnie samych nowych łożysk do tych misek SLX, ale jak się okazało, że takie, które będą kosztować ledwo 10zł taniej i jeszcze bym musiał miskę podtaczać pod nie o 0.5mm, to wolałem zakupić całość nową. Zamówione już w tamtym tygodniu Rocket Ron'y jeszcze nie dotarły, dobrze, że Rafał się zlitował i na ten czas póki ich nie dostanie wypożyczył mi Tiogę Psycho II. Przynajmniej mogę jeździć bez łapania kapcia co chwilę. Także nowe kapcioszki jak i koronka, będzie dopiero w przyszłym tygodniu. Dobrze, że weekend ma być kijowy, to przynajmniej nie będzie mnie ciągnąc do jazdy.

Nowy suport

Nowy wkład suportu © Fludi


Na koniec jak zmontowałem sobie w domu nowy suport, pojechałem oddać Rafałowi klucze i przetestować oponę na Mirowie i wzdłuż Warty.




  • DST 80.88km
  • Teren 35.00km
  • Czas 03:46
  • VAVG 21.47km/h
  • VMAX 67.09km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 212 (107%)
  • HRavg 150 ( 76%)
  • Podjazdy 565m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bogactwo emocji

Czwartek, 8 kwietnia 2010 · dodano: 09.04.2010 | Komentarze 2

Najpierw poranna przejażdżka (10km) do miasta w celu pozbycia się 2kg zużytych baterii, zapłacenia rachunków i rejestracji do lekarza... Z tych trzech rzeczy ostatnie mnie zaskoczyło, chociaż nie powiem spodziewałem pewnej kpiny z pacjenta - moje miejsce w kolejce do lekarza wypada na maj 2011r. Dobrze, że nie umieram, więc mogę póki co powiedzieć pierdolę polską służbę zdrowia.
A popołudniu straciwszy trochę zbędnego balastu kierunek Olsztyn. Najpierw przez lasek, ku Warcie, by zielona rowerówką dotrzeć na Mirów. Tutaj chwilkę się waham, który szlak dalej wybrać czerwony czy czarny rowerowy. Wybieram czerwony, trochę asfaltu i wbijam już w teren, szlak na całej swojej długości w lesie jest przejezdny, więc będę chyba tu teraz zaglądał częściej. W Kusiętach, na chwilkę uciekam z rowerówki, na rzecz czerwonego pieszego odbijającego w Towarne, tutaj równie da się jechać, więc jest całkiem przyjemnie, co raz więcej terenu, będzie trzeba powoli, żegnać szosy...
W Olsztynie planowałem zrobić nawrotkę i wracać do domu, ale słońce niby jeszcze wysoko było, a coś mnie podkusiło, żeby jechać w Sokole. Kierunek za zamek i czarno-czerwonym skierowałem się ku Sokolim, tylko znowu gdzieś się mi ten szlak trochę urwał i pojechałem w lekko inną stronę, ale po chwili byłem na żółtym pieszym i zielony "św. Idziego". Do dalszej jazdy wybieram zielony, jest początkowo fajnie, troszkę gałęzi i drzew leży na ścieżkach, ale zwinnie je omijam, póki nie postanowiłem znów zmienić szlaku inaczej niż zgodnie z wcześniejszym zamierzeniem. Zamiast wjazd na żółty wybieram, czerwony pieszy pod górę. Pierwsze metry jeszcze się jechało, później przyszło mi wziąć rower na ramie i dreptać pod górę. I z górki też bo szlak cały zawalony, ale jakoś to przebrnąłem. Na dole powróciłem na żółty, który równie mało przejezdny jest. Finalnie przy jednym wyjeździe wyczaiłem polną dróżkę ku Biskupicom. Trochę już dość miałem tych odcinków z buta i zaniżania średniej, więc wyjazd w pole.
W tym momencie kończy się przyjemność obcowania z naturą, radowania się śpiewem ptaków czy stukaniem dzięcioła mimo, iż mnie ona ostro spowalniała. Po wyjechaniu na tą w miarę utwardzoną ścieżkę dociera do mnie niezbyt miłe grzechotanie z okolic korby... Nie lubię takich akcji i jak później wykminiłem, padło najprawdopodobniej łożysko w prawej misce suportu. Oj czeka mnie zatem nowy wydatek.
Biskupice, moje ulubione podjazdy i jeszcze bardziej zjazdy. Na zjeździe w kierunku Olsztyna, coś pięknego się wydarzyło. Tegoroczna maksymalna prędkość, jak i największa, którą wykręciłem na tym rowerze 67.09km/h! Spokojnie byłoby 70km/h gdyby nie fakt, że z tyłu jechałem na niskim ciśnieniu, bo nie chciałem tej opony obciążać, ze względu na co raz bardziej rwący się oplot. Tylko, że pech chciał i przez ten oplot zrobiła się piękna dziura w oponie. Dzięki dziurce, aż dętka wychodzi na zewnątrz i na tym zjeździe "KA BOOOM!!", po czym słyszę znajomy świst powietrza oraz niezbyt przyjemne falowanie dupy roweru. Jakoś zjechałem na dół, dętkę załatałem, oponę też i spokojnie już się udałem do domu. W Olsztynie spotykam Wujka Stefiego z Trek'a, chwilkę z nim pogadałem i pognałem w stronę domu. Na rowerostradzie, znów to samo co i na zjeździe z Biskupic. Nie ma co wykorzystałem za ostatnie dni zwykle roczny zapas łatek, dzisiaj to już szczególnie; jedna na dętkę, a dwie na dziurę w oponie. Na końcu rowerostrady spotykam Sławka rolkarza. chwilkę z nim rozmawiam, przy okazji jego kumpel zwraca mi uwagę, że chyba powinienem wymienić już blacik 44T, bo mam niby ostro zęby zjechane... Hmmm, może to on jest winą tego przeskakującego od czasu do czasu łańcucha, szczególnie, że skacze tylko właśnie jak na niego wrzucę. No to chyba kolejny spory wydatek na najbliższe dni... Tylnej opony, już nawet tu nie liczę, bo z jej zmianą się noszę od początku sezonu.
Po ostatnim kapciu mam jeszcze mniejsze ciśnienie w oponie, więc jadę już byle jechać i dojechać do domu. Jakoś przez miasto się przedarłem, jeszcze na chwilkę skoczyłem do kumpla po klucz do suportu, jutro się nim zajmę. Bo dzisiaj po powrocie, tylko opony miejscami zamieniłem, a jutro czas będzie założyć jakąs nówkę.


Widok chwilkę po wjeździe ku Towarnym

Widok w Towarnych - Lisica © Fludi


Co chwilę taki widok na szlaku w Sokolich był
Ścieżka w Sokolich Górach © Fludi


A te śliczne kwiatuszki dostrzegłem, na skraju drogi kierując się już ku Olsztynowi, po złapaniu kapcia. Ktoś wie jak się nazywają?
Błękitny kwiatuszek © Fludi




  • DST 30.63km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 24.50km/h
  • VMAX 41.14km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 186 ( 94%)
  • HRavg 150 ( 76%)
  • Podjazdy 146m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nadrzecznie

Środa, 7 kwietnia 2010 · dodano: 07.04.2010 | Komentarze 0

Wyjazd z domu przez lasek Aniołowski, gdzie na jego końcówce łapię pięknego kapcia, że aż słyszę strzelającą dętkę. Nie chce się mi wracać do domu, więc na miejscu szybko łatam i jadę dalej nad Wartą zieloną rowerówką, którą na Mirowie zmieniam na kawałek czarnego szlaku i wbijam na łąki w okolicach góry Ossona, trochę krążenia po nich, po czym przejeżdżam przez bramy Koksowni i kieruję się w stronę Rakowa, stąd powrót do domu. Po drodze jeszcze wbijam do kilku rowerowych robiąc rekonesans w oponach. Bo mam dylemat czy brać te Rocket Ron'y, czy może coś ciut cięższego, a co wytrzyma mi trochę dłużej.




  • DST 107.59km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:17
  • VAVG 25.12km/h
  • VMAX 48.48km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 186 ( 94%)
  • HRavg 146 ( 74%)
  • Podjazdy 461m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na północ - łódzkie

Niedziela, 4 kwietnia 2010 · dodano: 04.04.2010 | Komentarze 1

Wiedząc, że zapowiada się dzisiaj bardzo ciepły dzień, grzechem byłoby z niego nie skorzystać. Za cel obrałem sobie już odkładany od kilkunastu dni i ubiegłego roku wypad na włości na północ od Częstochowy - Pajęczno i Działoszyn.
Wyjazd z domu szybkim przebiciem się promką do M1, a zanim wjazd na rzadko odwiedzany Kiedrzyn, zjazd na Lubojną. Nie szczególnie znam okolice, więc zostaje jechać asfaltem, jedzie się bardzo fajnie, amorek zblokowany na szosę, wiatr w plecy. Dzięki temu osiągam Cykarzew w błyskawicznym tempie, średnia mocno ponad 30km/h (przez tą zimę i niemożność od razu wjazdu, bardzo polubiłem jazdę asfaltem, że co raz bardziej korci mnie zakup szosówki... tylko skąd tu wziąć na nią cenne PLN?), ale tu się kończy szybka jazda odbijam na Stary Kocin i od razu łapię kapcia - centralnie w miejscu, gdzie mam przetartą oponę, ostatnie dwie łatki idą na załatanie dętki i tego chamskiego przetarcia. Pół godziny z głowy. W tym momencie zacząłem się wahać, czy jest sens jechać dalej, jak skończyły się mi już łatki, ale stwierdziłem - walić to, nie będę się nudził w domu!
W Kocinie wjazd w teren i na szlak walk w 1939 Wołyńskiej Brygady Kawalerii, dużo tego terenu nie było, bo aż do Mazówki,skąd asfaltem dojeżdżam do Kuźnicy i do gry wraca teren. Teraz trzymam się go ostro jadąc równolegle do rzeki Kocinki, która gdzieś tam mi błyskała między drzewami. Kawałek za Trzebcą przekraczam most nad rozlewiskiem Liswarty, która tutaj w pobliżu wpada do Warty. W Kulach wracam na asfalt i tędy ciągnę przez Wąsosz do Pajęczna.
W samym Pajęcznie trochę się wkurzyłem, bo dwa bidony opróżnione tak ponad połowę, jeden batonik zjedzony i zostały tylko ciasteczka, a tu nie ma żadnej czynnej stacji benzynowej, gdzie bym mógł coś kupić (znaczy się była jedna, ale mieli poza benzyną do wyboru jeszcze piwo i wódkę, więc to tak nie bardzo...) do picia i przegryzienia. Trudno, może coś będzie w Działoszynie...
Wyjazd z Pajęczna był ze średnią 29km/h, która od tego momentu już systematycznie spadała. Mocny frontalno-boczny wiatr, szczególnie utrudniał jazdę. Dojazd do Działoszyn, żadnej stacji po drodze nie wypatrzyłem, budują tutaj jakieś wielkie rondo i główny plac w mieście (chyba jak w Kłobucku, nijak się ominąć go nie da...). Nie mając wyjścia uznałem, że jakoś te ponad 40km do domu dojadę.
Południowy wiatr był mordercą dla jazdy, do tego jeszcze doszło trochę zmęczenie.
Popów - Miedźno - Łobodno, żadnej stacji, dopiero przed Kamykiem się jedna trafia. Pełen szczęścia kupuję Powerade i Mars'a (to, że słono przepłaciłem jest chyba jasne), szybko to wcinam i jadę czym prędzej do domu.
W chwilę mijam Kamyk, kilka minut i jestem w Białej, stąd już widzę wieżowce w Częstochowie. Kolejnych kilka minut i jestem znów na Kiedrzynie. Wjazd na promkę, która zapchana świątecznymi spacerowiczami. Deptak oczywiście to za mało, więc spokojnie się wpieprzają na ścieżkę - wkurzony tym nie omieszkałem głąbów szybko mijać i rzucać tym bluzgającym na mnie równie soczyste mięcho.

PRZECHODNIU! POWIEDZ POLSCE ŻEŚMY POLEGLI POSŁUSZNI JEJ SPRAWIE - grób czterech bezimiennych żołnierzy Wołyńskiej Brygady Kawalerii poległych w obronie 2 IX 1939

Grób bezimiennych żołnierzy WBK © Fludi


Widok z mostu nad rozlewiskiem Liswarty
Most nad rozlewiskiem Liswarty © Fludi


Widok z mostu nad Wartą
Widok z mostu na Wartę © Fludi


Kapliczka koło Kamieniołomu w Raciszynie
Kapliczka w Raciszynie © Fludi




  • DST 50.05km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 25.67km/h
  • VMAX 43.58km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 209 (106%)
  • HRavg 166 ( 84%)
  • Podjazdy 233m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wycieczkę zepsuła pogoda

Sobota, 3 kwietnia 2010 · dodano: 03.04.2010 | Komentarze 0

W planach na dzisiaj miałem dłuższą jazdę po lasach wokół Blachowni, ale znowu późno wstałem, do tego zostałem zagoniony do kościoła z jajami, gdzie prawie usnąłem, gdy DJ Pleban przez 20 minut zapodawał ten sam bit "Dla jego bolesnej męki", a kultyści mu coś tam do rytmu odpowiadali...
A później wybrałem się mimo wszystko do Blachowni, bo już wczoraj się umówiłem z wujkiem. Tak więc zamiast jechać do babci zajazd do mieszkającej po sąsiedzku cioci, troszkę tu straciłem czasu na pogawędce. I finalnie powrót do domu. Część trasy znowu pokonana boczną gruntową drogą i jeszcze na dokładkę przejażdżka wokół stawu w Blachowni.




  • DST 69.76km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:59
  • VAVG 23.38km/h
  • VMAX 49.46km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 183 ( 92%)
  • HRavg 153 ( 77%)
  • Podjazdy 336m
  • Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Michałek nie lubi wujka Fludiego + upragniony teren

Czwartek, 1 kwietnia 2010 · dodano: 01.04.2010 | Komentarze 5

Jak zwykle pobudka późno, więc i wyjazd się troszkę obsunął, ale z drugiej strony to nawet dobrze, powietrze się trochę rozgrzało. Dzisiejszy cel podróży to Blachownia, odwiedziny babci, a później na cmentarz postawić zniszcz dziadkowi. Wychodząc trochę nie bardzo się ubrałem, bo za cienko i wyszło na to, że zanim dojechałem do babci, to miałem trzy postoje na dokładanie kolejnych warstw ubrania. Sama temperatura nie była zła, ale zimny wiatr powalał. Jadąc do babci tym razem mogłem w końcu zrezygnować z ruchliwej trasy na Opole i jechać sobie równoległe do niej drogą gruntową.
Zanim dojechałem do babci wstąpiłem na chwilkę do firmy kuzyna w Blachowni na krótka pogawędkę, w międzyczasie zjawił się tam jego synek Michałek z dziadkiem. A Michałek, jak mnie widzi w ciuchach rowerowych ma tylko jedną reakcję - dłonie na oczy i wyje, że się boi i dalej nie pójdzie, no i że nie lubi wujka. Nie ma to jak byś złym i straszyć dzieci:]
Żeby nie dręczyć zbyt mało długiego, bo jeszcze dorobi się przeze mnie urazu psychicznego pojechałem do babci, tutaj dłuższy postój oczekując na obiad. Najedzony udałem się na cmentarz, teraz drogę też sobie urozmaiciłem odbijając do Cisia przez las, a następnie przez nie przebijałem się do ścieżki zdrowia, przy której jest znane większości tutejszym źródełko św. Huberta. Podjeżdżając pod źródełko, trochę się wkurzyłem, bo zobaczyłem usuniętą na bok palisadę, która odgradzała dostęp do niego pojazdom większym od roweru, ale jak się później okazało to w sumie nie potrzebnie.
Na miejscu zastałem spory kopiec piachu i nowy wygląd źródełka. Gdy tu byłem ostatnim razem jesienią, źródełko miało drewniane ocembrowanie i takową także rynienkę, którą spływała woda. Dzisiaj ma już kamienne murowane wykończenie wraz ze stalową rurą. Ogólnie musiało to być robione teraz na dniach, bo z tyłu ściana z trelinek miała jeszcze świeżą zaprawę. Nie powiem zaskoczyło mnie to bardzo miło, chociaż chyba wolałem starą wersję, była taka bardziej naturalna i pasowała do tego miejsca. To co jest teraz z pewnością będzie bardziej trwałe, wygląda także ładnie i co ważne nie ulegnie szybko zniszczeniu, bo z tego co pamiętam drewno miejscami tam zaczynało gnić - najważniejsze będzie odporne na debili. Nie pasuje mi w tym tylko jedno ta stalowa rura, totalnie psuje charakter miejsca, ktoś to dba o to miejsce mógł lepiej zlecić wykonanie rynienki z kamienia, tak by się komponowała z tą "obudową".
Od źródełka już tylko krok na cmentarz, gdzie postałem chwilkę w nostalgii i zapaliłem znicza, a później znów w drogę kawałek asfaltem w stronę Malic i wjeżdżam znów w las. Troszkę błądzę, jeżdżąc zygzakiem po lesie próbując namierzyć mój ulubiony niebieski szlak. W końcu go znajduję i cisnę nim do Wręczycy, chociaż cisnę to troszkę za dużo powiedziane bo mało jest odcinków gdzie mogę się rozpędzić. Dukty leśne są rozjechane przez ciężki sprzęt zajmujący się porządkowanie lasu i zawalone miejscami gałęźmi, ale mimo wszystko jadę ile mogę. Najważniejsze, że jest nawet sucho. Będąc w lasach już po drugiej stronie drogi Częstochowa-Wręczyca drogę blokuje szalony traktorzysta, który jedzie ledwo 5km/h i to zygzakiem. Trochę gość mnie wkurzył, bo ewidentnie musiał być narąbany, bo ani nie dostrzegał, że co chwilką próbuję wyprzedzać go z innej strony, ani nie słyszał, jak krzyczę do niego żeby zjeżdżał i mi zrobił miejsce. W końcu czerwona buc mnie dostrzegł i zrobił mi miejsce, chwilkę później jadę przez ponad 40km/h. Wycieczka szlakiem przez Wręczyce kończy się koło byłej kopalni. Stąd zjeżdżam na asfalt i robię nawrotkę do Częstochowy. W mieście zjazd w osiedle domków na Lisińcu, podjazd pod szczyt, troszkę kręcenia się po mieście i powrót do domu.
Jako, że święta chyba będę spędzał w Blachowni, to sobie tutaj więcej pokrążę po tutejszych lasach robiąc drobny rekonesans.





Nowy wygląd źródełka

Woda tryskająca ze źródełka © Fludi


Nowe wygląd źródełka św. Huberta © Fludi


Rozlewisko źródełka w Cisiu © Fludi


A tak wyglądało źródełko jeszcze w ubiegłym roku
Źródełko w Ciciu © Fludi


Strumyk płynący w okolicy źródełka, koło ścieżki zdrowia
Strumyk © Fludi


Połamane drzewa, w lesie między Blachownia, a Wręczycą
Połamane drzewa © Fludi


Leśne bajoro tętni życiem
Leśne bajorko © Fludi