Info
Ten blog rowerowy prowadzi fludi z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 17265.34 kilometrów w tym 4527.86 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.55 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 127851 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2012, Kwiecień2 - 0
- 2012, Marzec9 - 1
- 2012, Luty1 - 0
- 2011, Wrzesień5 - 2
- 2011, Sierpień19 - 0
- 2011, Czerwiec5 - 2
- 2011, Maj18 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 6
- 2011, Marzec15 - 10
- 2011, Luty1 - 2
- 2011, Styczeń2 - 0
- 2010, Listopad4 - 0
- 2010, Październik6 - 3
- 2010, Wrzesień8 - 0
- 2010, Sierpień23 - 0
- 2010, Lipiec10 - 0
- 2010, Czerwiec5 - 0
- 2010, Maj14 - 11
- 2010, Kwiecień18 - 16
- 2010, Marzec13 - 11
- 2010, Luty3 - 4
- 2010, Styczeń1 - 3
- 2009, Grudzień4 - 8
- 2009, Listopad12 - 18
- 2009, Październik8 - 0
- 2009, Wrzesień6 - 0
- 2009, Sierpień24 - 8
- 2009, Lipiec31 - 30
- 2009, Czerwiec20 - 8
- 2009, Maj20 - 30
- 2009, Kwiecień18 - 4
- 2009, Marzec4 - 0
Jura
Dystans całkowity: | 5314.01 km (w terenie 1790.64 km; 33.70%) |
Czas w ruchu: | 241:51 |
Średnia prędkość: | 21.97 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.09 km/h |
Suma podjazdów: | 58745 m |
Maks. tętno maksymalne: | 213 (108 %) |
Maks. tętno średnie: | 186 (94 %) |
Suma kalorii: | 33218 kcal |
Liczba aktywności: | 80 |
Średnio na aktywność: | 66.43 km i 3h 01m |
Więcej statystyk |
- DST 69.28km
- Teren 10.00km
- Czas 03:15
- VAVG 21.32km/h
- VMAX 45.61km/h
- Temperatura 19.0°C
- HRmax 186 ( 94%)
- HRavg 149 ( 75%)
- Podjazdy 501m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Olsztyn, nowa kaseta XT i Masa Krytyczna
Piątek, 26 marca 2010 · dodano: 26.03.2010 | Komentarze 0
Wczorajszy plan na dzisiaj był na 100km pętle po północnych rubieżach: Lubojna - Cykarzew - Nowa Brzeźnica - Pajęczno - Działoszyn - Miedźno - dom. Jak zwykle co się wybieram w łódzkie strony coś mi wyskakuje i nie daję rady... Dopiero o 14.30 zajęty wcześniej "ważniejszymi" sprawami, mogłem wyjść. Najpierw na pocztę, może się pojawiła paczka z moją nową kasetą XT. Nie ma... Dupa, ale pani powiedziała, że jak się mi spieszy to, żebym jechał na Źródlaną, do centrum logistycznego. Nie chciało się mi szukać tego miejsca, więc pojechałem do Olsztyna. Trasa bardzo szybka, kosztując co raz więcej terenu. W Olsztynie nuda, więc powrót tą samą drogą (oczywiście jazda po łatwiźnie przez Skrajnicę). Będąc już na Rakowie, tak zaczęło mnie dręczyć to centrum logistyczne PP, babka w okienku mówiła, że to gdzieś koło zajezdni MPK. Jestem w okolicy, no to dup między bloki i szukam tej uliczki... Po chwili miły starszy pan wskazał mi konkretny kierunek. Na miejscu magazynek, nie większy niż stodoła sąsiada babci, ale ok, niech sobie nosi dumną nazwę centrum logistycznego!
Zadryndałem dzwonkiem wyszła, nawet sympatyczna pani, zaprosiła do środka i sprawdziła numer paczki i się okazało, że przed 20min akurat przyszła do Częstochowy. Dobrze, że tu zajechałem, bo by mnie nerwy do poniedziałku nosiły, że płacę za priorytet, a mam paczkę po 5 dniach.
Stąd sprint na chatę po łańcuch i do rowerowego, pożyczyć klucz co bym sobie zmienił kasetę i łańcuch na miejscu. Troszkę mi zmiana czasu zajęła i o 17.30 ruszam w miasto rozruszać łańcuch, no i jest kupa niby skrócony właściwie, a mając z przodu największy blat, a z tyłu 6/7-9 łańcuch pod większym obciążeniem trochę mi przeskakuje... Nie powiem, mocno mnie to poirytowało, ale nie mając już czasu, pognałem na 49 Masę Krytyczną. Miałem w sumie w niej nie uczestniczyć, ale jednak z nudów chyba podbiłem na nią... Na masie znów robiłem jako obstawa. Po masie odprowadziłem rolkarkę Teklę do domu, później jakąś pętlę po Parkitce zrobiłem i do domu. Na moście na promce sąsadkę Jukę spotkałem z koleżanką na rolkach, więc z nimi się chwilkę pokręciłem w drodze do domu.
Jutro z samego rana zasuwam do rowerowego dowiedzieć się co może być z łańcuchem, bo nie wyrobie jak będzie mi tak przeskakiwał, szczególnie, że to nówka XTR jest...
- DST 101.54km
- Teren 10.00km
- Czas 04:14
- VAVG 23.99km/h
- VMAX 53.87km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 153 ( 77%)
- HRavg 186 ( 94%)
- Podjazdy 698m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsza seta tego roku
Niedziela, 21 marca 2010 · dodano: 21.03.2010 | Komentarze 2
Chwilkę po tym jak się przebudziłem kilka minut po 9, zadzwonił do mnie Mariusz z pytaniem czy się piszę na wyjazd..? Sam już wcześniej planowałem wypad dzisiaj do Złotego Potoku, co by nabić trochę więcej kilometrów, tak pod 100, więc nie śmiałem mu odmówić. Zbiórka jak zwykle na odległym dla mnie Rakowie o 10.30, troszkę przybrałem na obrotach by się jak najszybciej wyszykować i być w miarę punktualnie. Na miejscu jest już ekipa, poza Mariuszem, Sławek i Paweł. Do Olsztyna jedziemy przez Kusięta, z Pawłem mieliśmy zamiar przebić się tam kawałek teren przez Towarne, ale widząc kiepski teren zawracamy na szosę. W Olsztynie po krótkim popasie Mariusz stwierdza, że zostaje i wraca, a ja zgodnie z planem jadę w stronę Złotego z Pawłem i Sławkiem i jeszcze jednym biker'em który do nas dołączył w Olsztynie, a jego imienia nie znam... Trasa do Złotego była przez Przymiłowice, Ciecierzyn, Zrębice, Krasawę i Siedlec. Za Krasawą zostawia nas nieznany ze względu, że gonił go czas. Następnie Paweł ze Sławkiem zawracają za Siedlcem i tym sposobem dalej już jadę sam.
W Złotym Potoku zrobiłem sobie krótki 10min postój nad Irydionem, który jak to wczoraj widział Mariusz jest zamarznięty. Ogólnie to skandaliczne ceny są w tutejszym sklepie i w Suliszowicach... 10 PLN wywaliłem za batona, mineralkę i sok.
Posilony powróciłem drogą, którą przyjechałem do Ostrężnika, a następnie odbiłem na Suliszowice, tutejszy podjazd nie jest ciężki, ale przy mocnym wietrze w twarz to jest katorga.
Z Suliszowic przez Zaborze przebiłem się do Biskupic. W Biskupicach dopadła mnie lekka mżawka przez kilka minut, nawet mnie nie zmoczyła. Olsztyn mijam bez postoju kierując się na Skrajnicę. Za stacją wyczaiłem, że rowerostrada wygląda o wiele lepiej niż w piątek, więc postanowiłem się nią przejechać.
Pod blokiem licznik wskazuje 96.87km na chwilkę do sklepu - soczek marchwiowy na uzupełnienie sił i jazda wokół osiedla, żeby przekroczyć magiczną granicę 100km - jak się na trochę zapuściłem do lasku Aniołowskiego drogę przebiegła mi wiewórka chciałem jej zrobić fotkę, ale nie wyszło po chwili wpatrywania się we mnie zwiała.
Fotki zamarzniętego Irydionu (brak cyfraka niestety boli):Irydion
© FludiZamarznięty Irydion
© Fludi
- DST 47.49km
- Teren 6.00km
- Czas 02:03
- VAVG 23.17km/h
- VMAX 37.33km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 200 (101%)
- HRavg 150 ( 76%)
- Podjazdy 289m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Olsztyna
Piątek, 19 marca 2010 · dodano: 19.03.2010 | Komentarze 0
Korzystając z uroków pogody kolejnego dnia popołudniu wyskoczyłem na rower, rano miałem się zabrać za tworzenie mojej magisterki, no ale nie wyszło... Na szczęście nie z mojej winy, tzn. lenistwa do nauki.
Najpierw do miasta, wizyta u Rafała i zakupy, chciałem kasetę i łańcuch, ale jako, że był tylko łańcuch to jego wziąłem. XTR wkrótce zawita na pokładzie, chociaż nie kminie czemu Shimano nie może jak wszyscy pozostali producenci stosować spinki, tylko ma jakieś durne jednorazowe piny... Jako, że nie widzę nie mieć spinki to podbiłem jeszcze do TREK'a kupić sobie złotą spinkę SRAM'a.
Wracając do wyjazdu do Olsztyna przez Zawodzie w stronę Góry Ossona, Srocko, Brzyszów, Kusięta i finalnie Olsztyn. Na rynku kupiłem sobie soczek, którym zalałem bidon, siedząc na murze zamku i podziwiając widok zachodzącego słońca. Po krótkiej chwili odpoczynku powrót do domu przez Skrajnicę. Myślałem, że powrót będzie szybki rowerostradą, a tu kicha... Cała zasypana śniegiem i się po niej ledwo jechała, a do tego jak na złość na krótkich fragmentach gdzie śnieg stopniał - rolkarze, no do..!
Przejazd przez miasto i jestem w domu.
- DST 50.28km
- Teren 1.00km
- Czas 02:15
- VAVG 22.35km/h
- VMAX 48.48km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 186 ( 94%)
- HRavg 151 ( 76%)
- Podjazdy 254m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Olsztyn po raz pierwszy tego roku
Niedziela, 28 lutego 2010 · dodano: 28.02.2010 | Komentarze 0
Korzystając z uroku dnia, czyli słonecznej aury i wysokiej temperatury wybrałem się w końcu do Olsztyna. Początek płynącą Promenadą, a później było już tylko sucho gdy się przebijałem na Raków. Tuż przed Guardian'em spotykam PBM, który myślał o jechaniu do Olsztyna, ale trochę przytłoczony silnym wiatrem postanowił zawracać do domu. W czasie gdy chwilkę rozmawialiśmy mija nas na szosie Marcin z Cyklo, z którym ponownie się spotykam już w Olsztynie i ucinam krótką pogawędkę na temat mojego hampla, który się co raz ładniej rozkręca. Ogólnie to całkiem sporo dzisiaj rowerzystów wyszło się przejechać co chwilkę z kimś się mijałem, tylko głównie szosowcy to byli. W Olsztynie w czasie pogawędki z Marcinem wyczaiłem też odpoczywającego Mariusza z kolegą i finalnie z nim wracałem też do Częstochowy.
Trasa do Olsztyna była przez Odrzykoń, a powrotna przez Kusięta.
- DST 64.00km
- Teren 22.00km
- Czas 03:11
- VAVG 20.10km/h
- VMAX 53.87km/h
- Temperatura 5.0°C
- HRmax 183 ( 92%)
- HRavg 130 ( 65%)
- Podjazdy 355m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Znów Poraj plus Choroń i Biskupice
Niedziela, 6 grudnia 2009 · dodano: 06.12.2009 | Komentarze 0
Dzisiejszy wypad w całości z Marcinem. Zbiórka o 11 na Rakowie, trasa na szybko ustalona, że do Poraja. Przebicie się na Kręciwilk i jazda wzdłuż rzeki aż do Słowika, gdzie przeskoczyliśmy na drugą stronę rzeki i zaczęliśmy jazdę Debówcówką. Po drodze na szlaku wbiliśmy na szczyt hałdy, która jest przy drodze by wypatrzeć ciekawe widoki, ale kiepskie były przez nadmierną ilość drzew.
W Poraju krótki postój przy sklepie na picie i jedzenie i ruszamy w drogę powrotną (nie chce się nam nawet jechać nad zalew). A droga powrotna prowadzi niebieskim szlakiem do Choronia, następnie Biskupice, a z nich wjazd w Sokole Góry. Wyjazd z Sokolich Gór w stronę Olsztyna żółtym pieszym. W Olsztynie krótki postój na kolejne picie i jedzenie, a zbierając się w drogę powrotną spotykamy Jurczyka, który także wyszedł się przejechać. Do miasta wracamy asfaltem przez Odrzykoń.
- DST 34.49km
- Teren 9.00km
- Czas 01:32
- VAVG 22.49km/h
- VMAX 53.87km/h
- Temperatura 14.0°C
- HRmax 171 ( 86%)
- HRavg 143 ( 72%)
- Podjazdy 263m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Mstów tlenowo
Poniedziałek, 30 listopada 2009 · dodano: 30.11.2009 | Komentarze 2
Zgodnie z wczorajszym planem wybrałem się dzisiaj na zakończenie miesiąca do Mstowa, wyjazd bardzo krótki, gdyż zależało mi głownie na przebiciu 600km w tym miesiącu. W porównaniu do września i października ten miesiąc jest obfituje w kilometry i ilość wycieczek... Jedyne czego mogę żałować, to że nie udało się mi wziąć udziału w piątek w Masie Krytycznej. A teraz do rzeczy...
Dzisiejsza trasa: przebicie się przez lasek Aniołowski na Wyczerpy, wjazd na zieloną rowerówkę i nią aż do Mstowa. W Mstowie zawitałem na herbatę i pogawędkę do znajomego ze studiów. Powrót do domu asfaltem przez Jaskrów i później ponownie przejazd przez lasek.
- DST 50.11km
- Teren 1.00km
- Czas 02:22
- VAVG 21.17km/h
- VMAX 40.16km/h
- Temperatura 9.0°C
- HRmax 179 ( 90%)
- HRavg 132 ( 67%)
- Podjazdy 267m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Wieczorowo do Olsztyna poraz kolejny
Środa, 25 listopada 2009 · dodano: 25.11.2009 | Komentarze 0
Powrót szybki do domu z uczelni, obiad i od razu szybkie wyjście z domu na rower, żeby zdążyć na umówione miejsce zbiórki, z Mariuszem, Łukaszem i Damianem. A później zaplanowana kilka dni temu wycieczka do Olsztyna, przez Kusięta. Na miejscu krótki postój w stodole na grzańca i powrót do domu przez Skrajnicę.
- DST 93.28km
- Teren 37.80km
- Czas 04:22
- VAVG 21.36km/h
- VMAX 45.05km/h
- Temperatura 11.0°C
- HRmax 189 ( 95%)
- HRavg 155 ( 78%)
- Podjazdy 672m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Pogański kraj, pogańskie zwyczaje
Niedziela, 22 listopada 2009 · dodano: 22.11.2009 | Komentarze 6
Wyspany przed 11 wyruszyłem na troszkę dłuższą wycieczkę dzisiaj by korzystać z ostatnich chwil pięknej pogody. Na Rakowie spotykam Piter'a i blabla wracających z wczesnoporannej przejażdżki; szkoda że nie wiedziałem bo bym może zabrał się z nimi. Chwilkę po krótkiej rozmowie łapię teren nad rzeką i w stronę huty. Dalej przy rozjeździe na żółty szlak, a drodze na Odrzykoń wyprzedza mnie gość na szosie, za którym głupio postanowiłem, gonić... Ciężko mi to szło, rower beznadziejnie dociążony dodatkowo jeszcze błotnikami miałem, które zapomniałem zdjąć, ale przynajmniej wyprzedziłem jakiegoś innego szosowca. Chociaż to chyba był błąd bo po dłuższej chwili ciężko było mi trzymać tempo na poziomie ponad 35km/h i pulsem ponad 180, do tego jeszcze doszedł motyw, że delikatnie zacząłem gubić oddech. Dlatego, żeby się nie kompromitować zrobiłem szybki wjazd las, gdzie mogłem sobie na wertepach spuścić z tempa i jeszcze jak na ukojenie, zaczął dzwonić telefon, którego nie omieszkałem odebrać by dać sobie dodatkową chwilę wytchnienia.
Lasem się jakoś przebiłem do drogi na Olsztyn, koło stacji, a stąd już prostą drogą przez Skrajnicę do Olsztyna, gdzie trzymam się dalej czarnego szlaku rowerowego aż do Pabianic, w międzyczasie troszkę go gubiąc... A wszystko to przez malowanie nowych znaków szlaków i kretyńskiego kaznodzieje z pobliskiego kościoła, który sobie postawiał jakieś kapliczki i tablice, akurat w miejscu takim, żeby zasłonić znaczek szlaku... Matki boskie licheńskie, trzebnickie.. Co to do chu... jest..?!
W Pabianicach zmiana szlaku na pieszy czerwony i nim już do Złotego Potoku. Później szlakiem Ku źródłom, aż do Ostrężnika po drodze napełniając bidon świeżą wodą. Byłem na tyle genialny, że z domu wziąłem bidon herbaty, która skończyła się za Zrębicami, a o kasie zapomniałem.
Z Ostrężnika udaję się do Suliszowic niebieskim pieszym, po czym zmieniam go na niebieską rowerówkę prowadzącą mnie do Olsztyna. Po drodze w Biskupicach z pobliskiego miejsca kultu wypada całkiem spore bydle i zaczyna mnie gonić... Sądziłem, że chwilkę pobiegnie, poszczeka, najdalej koło stodół da sobie spokój. Ale to nie ten typ futrzak co sobie daje spokój. Gonił mnie do ponad połowy drogi w dół do Sokolich Gór, zatrzymało go dopiero auto jadące w przeciwną stronę, a on chyba się centralnie pod nie wpieprzył, głupek... Zresztą ja też na milimetry minąłem tych kretynów, którzy to się pchają autami już pod same granice rezerwatu...
Z Olsztyna do domu powrót czerwoną rowerówką koło Zielonej Góry, ale żeby nie musieć już więcej się katować dzisiaj pod górę, zjeżdżam na asfalt wyjeżdżając na Zawodzie. Dogania mnie tutaj, nieznajomy biker, z którym mam krótką pogawędkę aż do centrum miasta.
Całkiem niewiele brakuje dzisiaj do pokonania setki, ale jednak będąc już w mieście nie miałem siły kręcić, żeby zobaczyć magiczne trzy cyferki w przebiegu, jestem zbyt zmęczony...Fontanna
© FludiDworek Krasińskich
© Fludi
Aż żal patrzeć na ten popadający w ruinę pałacyk...Pałac Raczyńskich
© FludiŁabędź na stawie koło młynu
© FludiStara studnia
© Fludi
- DST 62.94km
- Teren 33.14km
- Czas 03:05
- VAVG 20.41km/h
- VMAX 52.40km/h
- Temperatura 5.0°C
- HRmax 186 ( 94%)
- HRavg 158 ( 80%)
- Podjazdy 300m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Urodzinowo
Czwartek, 12 listopada 2009 · dodano: 12.11.2009 | Komentarze 4
Plany na dzisiejszą wycieczkę miałem już dobrych kilka dni temu, ale centralnie zniszczyła je pogoda... Może kiedyś jeszcze uda się mi tą wycieczkę zrealizować.
Jednak wracając do dzisiejszego wypadu, nie mogłem ot tak spędzić dnia urodzin w domu, dlatego też korzystając z tego iż nie pada wyjazd w teren.
Ostry wypad z domu i wjazd w lasek Aniołowski żeby się troszkę wyhasać na rozgrzanie, później na szybko przebicie się do miasta ku Zawodziu i wjazd w ścieżkę nad rzeką, nią aż do Guardiana, później rowerostradą ku Skrajnicy, do której nie dojeżdżam tylko uderzam znów w las w stronę Olsztyna. W Olsztynie pętelka wokół rynku i wyjeżdżam w stronę Biskupic zielono/czarnym pieszym szlakiem, którego się trzymam póki nie pojawia się żółty szlak olsztyński, za pomocą którego postanawiam wyżyć się trochę w Sokolich Górach. Miałem zamiar je prawie całe objechać by później odbić na Zrębice i jechać do Złotego Potoku i Ostrężnika, ale zadzwoniła mama i zniszczyła plany mówiąc o obiedzie, który miał być za godzinę. Akurat byłem na wysokości wyjazdu z Sokolich w stronę Biskupic, no postanowiłem wracać do domu.
W Biskupicach szybki zjazd z górki w dół, zaliczony dzisiejszy max. speed, a na końcu zjazdu genialny pomysł odbicia na Choroń bo nie ma opcji bym tak szybko skończył wycieczkę, obiad poczeka głodny nie jestem.
Po chwili znów jestem na tym samym zielonym pieszym szlaku, którym wjeżdżałem w Sokole Góry i trzymam się go już do Częstochowy.
W Kręciwilku ponowny wjazd na nadrzeczny singletrack i nim aż do bram huty. Stąd już tylko mi pozostało przebicie się przez miasto do domu, z krótkim postojem w rowerowym by zakupić Brunox'a do amortyzatora.
Urodzinowa wycieczka tym samym bardzo udana, mocno terenowa... Teraz pozostaje iść myć rower i świętować...Widok na Lipówki
© FludiWidok na Biakło
© FludiWidok na Sokole Góry z Biakła
© FludiWjazd w Sokole Góry
© FludiPielgrzym, chyba...
© FludiPielgrzym z innej strony
© FludiKross Level A6
© FludiNa szlaku w Sokolich Górach
© FludiOstaniec na Sokolej Górze
© FludiWyjazd z Sokolich Gór ku Biskupicom
© Fludi
- DST 102.21km
- Teren 43.70km
- Czas 05:54
- VAVG 17.32km/h
- VMAX 58.28km/h
- Temperatura 24.0°C
- HRmax 193 ( 97%)
- HRavg 138 ( 70%)
- Podjazdy 902m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Północna część Jury na pożegnanie wakacji
Poniedziałek, 31 sierpnia 2009 · dodano: 31.08.2009 | Komentarze 0
Dzisiejszej wycieczki miało, zasadniczo dla mnie nie być, mimo że jeszcze wczoraj ją zamykałem na ostatni guzik, ale jednak się pojawiłem na niej.
Wraz z forumowiczami, Emilką, Fakim, Kubą, Mariuszem i Tobiaszem wybraliśmy się rano pociągiem do Zawiercia i stamtąd mieliśmy wracać do Częstochowy.
Trasa według mojej koncepcji miała być na jakieś 100km i w głównej mierze prowadzić prowadzić po terenie, dlatego też już na starcie jedziemy spod PKP w Zawierciu do Ogrodzieńca czerwonym pieszym szlakiem, który po jakimś czasie zmieniamy na czarny pieszy. Mieliśmy zamiar się trzymać tego szlaku troszkę dłużej, ale względu, że troszkę gonił czas parkę, która się do nas dołączyła, gdyż jechaliśmy w tę samą stronę, zrezygnowaliśmy z dalszej jazdy łukiem i po terenie do Podzamcza na rzecz troszkę szybszej jazdy asfaltem.
W Podzamczu tuż przed zamkiem zrobiliśmy sobie pięciominutowy postój z myślą zwiedzania zamku, ale droga ta przyjemność więc daliśmy sobie spokój i ruszyliśmy w dalszą drogę właściwą już trasą, czyli szlakiem Orlich Gniazd. Zbyt daleko nie dojechaliśmy, bo aż do góry Birów, gdzie zrobiliśmy sobie troszkę dłuższy postój w celu zwiedzania tutejszego grodziska, za tą przyjemność musiałem wydać aż 3PLN, ale nie powiem warto było, dowiedziałem się dzięki temu mnóstwa fascynujących rzeczy...
Dalsza droga aż do Morska prowadziła wciąż tym samym czerwonym szlakiem pieszym, niektórzy mieli tej mojej trasy już dawno dosyć, szczególnie podjazdów i piachów. Stąd też finalnie niezbyt wysokie tempo i postoje co jakiś by dać dojechać innym i chwilkę odsapnąć.
Za Żerkowicami kolejny, krótki postój na małe zwiedzanie, a konkretniej skałki Okiennik Wielki. Następny krótki postój dopiero jest w Morsku gdzie zmieniamy szlak, na rowerową wersję Orlich Gniazd. Dodatkowo w Morsku jak wszyscy się decydują zjechać w dół na szlak stokiem narciarskim, tak ja wybieram wersje trudniejszą i zjeżdżam dokładnie szlakiem po kamyczkach.
Za Podlesicami w lasach Rezerwatu Góry Zborów, następuje drobny rozłam naszej ekipy w celu dostania na asfalt. Ja z Mariuszem jedziemy troszkę bardziej wyrafinowaną trasą po niebieskim pieszym szlaku, a pozostała reszta wybiera zjazd w dół po czerwonej rowerówce. Spotkanie na szosie i dalej jedziemy czerwona rowerówką do Bobolic, gdzie mamy krótki postój, w celu rozpoznania co się dzieje na zamku, a następnie szybki zjazd do Mirowa na obiad.
Wszyscy się posili, odzyskali siły, więc czas ruszać w dalszą drogę, a konkretniej czarnym szlakiem rowerowym , który po połączeniu zamieniliśmy na czerwony pieszy by dostać się do Trzebniowa, a kawałek zanim wjazd w las i przebicie w okolice źródełek w Złotym Potoku. Tutaj także chwilowy postój przy źródełku i uzupełnienie bidonów. Stąd droga już mocno asfaltowa, bo po niektórych osobach widać coraz większe zmęczenie, a i godzina zaczęła się robić późna. Mijamy Siedlec, Zrębice, a w nich jadąc na końcu i trochę zagadany z Emilką przegapiam skręt na czerwonej rowerówce i kierujemy się czarną rowerówka przez Sokole Góry do Olsztyna gdzie się spotykamy z pozostałą częścią grupy na rynku. Powrót do Częstochowy już standardowo czarnym szlakiem przez Skrajnicę.Zamek w Podzamczu widziany z Góry Birów
© matotr