Info

Suma podjazdów to 127851 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2012, Kwiecień2 - 0
- 2012, Marzec9 - 1
- 2012, Luty1 - 0
- 2011, Wrzesień5 - 2
- 2011, Sierpień19 - 0
- 2011, Czerwiec5 - 2
- 2011, Maj18 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 6
- 2011, Marzec15 - 10
- 2011, Luty1 - 2
- 2011, Styczeń2 - 0
- 2010, Listopad4 - 0
- 2010, Październik6 - 3
- 2010, Wrzesień8 - 0
- 2010, Sierpień23 - 0
- 2010, Lipiec10 - 0
- 2010, Czerwiec5 - 0
- 2010, Maj14 - 11
- 2010, Kwiecień18 - 16
- 2010, Marzec13 - 11
- 2010, Luty3 - 4
- 2010, Styczeń1 - 3
- 2009, Grudzień4 - 8
- 2009, Listopad12 - 18
- 2009, Październik8 - 0
- 2009, Wrzesień6 - 0
- 2009, Sierpień24 - 8
- 2009, Lipiec31 - 30
- 2009, Czerwiec20 - 8
- 2009, Maj20 - 30
- 2009, Kwiecień18 - 4
- 2009, Marzec4 - 0
do 100km
Dystans całkowity: | 8435.38 km (w terenie 2397.14 km; 28.42%) |
Czas w ruchu: | 374:28 |
Średnia prędkość: | 22.53 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.09 km/h |
Suma podjazdów: | 59291 m |
Maks. tętno maksymalne: | 221 (112 %) |
Maks. tętno średnie: | 168 (85 %) |
Suma kalorii: | 34886 kcal |
Liczba aktywności: | 135 |
Średnio na aktywność: | 62.48 km i 2h 46m |
Więcej statystyk |
- DST 56.62km
- Teren 18.00km
- Czas 02:10
- VAVG 26.13km/h
- VMAX 46.52km/h
- Temperatura 15.5°C
- HRmax 179 ( 90%)
- HRavg 145 ( 73%)
- Podjazdy 240m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Trawokosy
Piątek, 7 maja 2010 · dodano: 07.05.2010 | Komentarze 0
Wypad koło południa do babci co by skosić trawę na podwórku i w ogrodzie. I tak na tym zleciał cały dzień. Dobrze, że jadąc w obie strony zahaczyłem trochę o lasy i pola to zażyłem błotnego terenu i czeka mnie teraz mycie roweru.
- DST 55.35km
- Teren 17.00km
- Czas 02:21
- VAVG 23.55km/h
- VMAX 45.05km/h
- Temperatura 26.4°C
- HRmax 213 (108%)
- HRavg 140 ( 71%)
- Podjazdy 299m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Olsztyn drugie dzień z rzędu
Piątek, 30 kwietnia 2010 · dodano: 30.04.2010 | Komentarze 0
Dzisiaj już po wczorajsze przygodzie z chmarami muszek nad rzeką darowałem sobie tą trasę i ku Olsztynowi wybrałem się inną trasą, trochę bardziej asfaltową bo drogą koło góry Ossona, ale o teren też ile mogłem to zahaczałem. W Olsztynie kwadrans postoju i droga powrotna przez Skrajnicę. W mieście szybka jazda bulwarami i moje ciśnienie się musiało ostro podnieść... Tutaj nad rzeką okazało się być jeszcze więcej tych denerwujących chmar owadów, praktycznie ciągle się w tym syfie jechało i obłaziło to. Dlatego też, stwierdziłem, że byle do pierwszego zjazdu i uciekam w miasto.
- DST 53.98km
- Teren 21.00km
- Czas 02:27
- VAVG 22.03km/h
- VMAX 41.14km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 185 ( 93%)
- HRavg 138 ( 70%)
- Podjazdy 262m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Czerwoną rowerówka do Olsztyna
Czwartek, 29 kwietnia 2010 · dodano: 29.04.2010 | Komentarze 0
Przez lasek nad rzekę, tam się zacząłem wpieniać latającymi chmarami małych muszek. Chyba znowu jak rok temu z tego samego powodu będę musiał zrezygnować z tej sympatycznej trasy. Później wjazd na czerwoną rowerówkę do Olsztyna, po drodze akurat zdzwoniłem się z Mariuszem, który jak się okazało podążał z Pawłem moją trasą, więc będąc koło Zielonej Góry, zaczekałem na nich. Wspólnie dojechaliśmy do Olsztyna, na posiadówkę w Stodole u Krzycha. Po odpoczynku powrót nową trasą przez Skrajnicę do miasta i przejazd nadrzecznym bulwarem.
- DST 67.54km
- Teren 23.00km
- Czas 02:54
- VAVG 23.29km/h
- VMAX 58.28km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 175 ( 88%)
- HRavg 143 ( 72%)
- Podjazdy 346m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Starcie z "Częstochowa Rangers"
Niedziela, 25 kwietnia 2010 · dodano: 25.04.2010 | Komentarze 0
Jak zwykle w niedzielę późno wychodzę pojeździć, bo muszę dospać trochę.
Dzisiejsza trasa to początkowo jak zwykle przebicie się do centrum i stąd na nadrzecznym bulwarem dojechałem do bram huty. Dalsza trasa wiodła do Olsztyna czarno/zieloną rowerówką, jak zwykle rowerostrada w weekend zawalona ludźmi - najwięcej rolkarzy. Dzisiaj Skrajnica pokonana w formie podjazdu, a nie jak to w ostatnich dniach bywało zjazdu. W Olsztynie postój na wszamanie banana co by skórkę wrzucić do kosza, chociaż mogłem i gdzieś w las ją wywalić, w końcu natura, zgnije... Zjazd ku Biskupicom, na które nie odbijam w lewo, a jadę dalej prosto na Choroń. Za torem motocrossowym szlak jest tragiczny, sam piach ostro zjechany motomaniaków. W Choroniu na zjeździe ku Porajowi, może i bym zaliczył jeszcze większy max speed, tego roku gdyby nie nagłe pojawienie się auta.
Do Poraja dojeżdżam żółtym pieszym, gdzie po drodze w lesie mała, ruda kępka kłaków (wiewiórka) przebiegła mi drogę, wskakując na drzewo na wysokości moich oczu. Zatrzymałem się co by jej zrobić zdjęcie bo jakoś nie uciekła tak spłoszona, ale w momencie gdy wyciągałem telefon, zaczęła uciekać wyżej. Miło było sobie popatrzeć na tego małego orzeszkowego szamacza, gdy tak zasuwa po pniu drzewa, a później skacze z gałęzi na gałąź wesoło merdając podwiniętym, rudym ogonkiem.
W Poraju na chwilkę podjechałem nad zbiornik, żeby przez kwadrans odpocząć i pomyśleć jaką trasą chcę wracać. Wybór padł na Dębówcówkę. Troszkę ją skroiłem, bo nie chciało się mi robić całego tego zakola, które robi. Szlak na całym moim odcinku przejezdny, śmiga się nim bardzo szybko, więc kilka minut i już wyjeżdżałem na Kręciwilku. Stąd wzdłuż Kucelinki singletrack'iem dojechałem znów do bram huty. Powrót do domu tą samą trasą co się w to miejsce 2h temu dostałem.
A tuż pod domem na Promenadzie, zatrzymanie przez "patrol" Częstochowa Rangers, czyli straży miejskiej... Panom się nie podobało, że jadę deptakiem dla pieszych i z tego powodu, zaczęli mnie pouczać... Wiadomo, ścieżka rowerowa 3m obok, ale cała zawalona spacerującymi pieszymi, którzy skrywają się w cieniu; babki, dziadki, młode matki pchające wózki, dzieciaki wyskakujące zza krzaków. Także jak tu się nie wkur... nie mogąc jechać bo jakieś imbecyle blokują ścieżkę, te wszystkie żale zacząłem panom przedstawiać (dorzuciłem jeszcze do tego wczorajszy incydent z dziewczynką, trochę przebajerowany, że stało się to na właśnie na tej ścieżce rowerowej), którzy w pełni przyznali mi w tej kwestii rację i powiedzieli, że na następny raz mam jechać ścieżką, dzwonić, wydzierać się byle pieszych przegonić gdyż mam w pełni do tego prawo. Powiedzieli nawet więcej, że jak jeszcze raz ktoś wyskoczy mi zza krzaków i go potrącę, wina leży po jego stronie (szczególnie rodziców, którzy nie upilnowali swojego bachora) w wyniku, czego mogę wezwać policję, żeby debilowi dowalili mandat. A ja sam na drodze cywilnej mogę dochodzić rekompensaty strat... Oj chyba będę jeździł tamtędy częściej, zawsze dzięki temu będzie dodatkowa kasa na nowe przerzutki, czy też jakąś saunę jako odnowę biologiczną po zarobionych zadrapaniach.
Tylko wiadomo jak działają polskie sądy, sprawa będzie leżeć z rok czasu na wokandzie, a jeszcze usłyszę, że szkodliwość czynu była niska i nic mi się nie należy...
Na pocieszenie całej tej sytuacji ze strażnikami pozostaje mi to, że w momencie gdy zacząłem zawzięcie przedstawiać swoje rację jeden ze strażników zszedł na ścieżkę rowerową i zabrał się trochę za tuptających po niej cfaniaczków.
- DST 51.53km
- Teren 9.00km
- Czas 02:00
- VAVG 25.77km/h
- VMAX 48.48km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 179 ( 90%)
- HRavg 151 ( 76%)
- Podjazdy 232m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Stuknięta pusta blondynka
Sobota, 24 kwietnia 2010 · dodano: 24.04.2010 | Komentarze 0
Na niedzielę się wybieram gdzieś w Jurę, a po ostatniej jeździe na niej, moja mapa już zupełnie się rozpadła, więc dzisiaj w ostatniej chwili pognałem najpierw do miasta kupić nową. Standardowo wyd. Compass, mapa 2-str mapa Jury, tylko tym razem wersje foliowaną. Mam nadzieję, że będzie my służyć trochę dłużej, bo do tej pory zwykle musiałem mieć takie dwie w sezonie...
Po zakupie, kierunek - babcia. Aleje tragedia... Zalane pielgrzymką strażaków, strażaczek? czy też może strażniczek? i do tego młodzieżówka strażacka. Jak kobiety w straży widywałem już tak dzieciaków z młodzieżówki strażackiej nigdy. W czerwone koszulki z pagonami i sznurami poubierane były (były, bo to praktycznie same dziewczęta, chłopców się nie dopatrzyłem). Całą to zgraję musiałem jakoś w miarę szybko i zwinnie ominąć przebijając się na wylotówke ku Opolu.
Trasa byłaby już w pełni spokojna, gdyby nie wypadek praktycznie pod domem babci. Jadąc do niej z daleka widziałem, jakieś panienki idące ulicą, one mnie też, zeszły początkowo na bok. Po czym później znów się zaczęły oglądać czy jadę czy nie i z tego wszystkiego jak miałem je omijać z lewej strony, to jedna z nich uciekła bardziej na prawo, a druga nie wiedzieć czemu w lewo na moją stronę. Początkowo miała uśmiech na twarzy, który przerodził się w strach, a później płacz. Ale mała jest sobie winna sama tego, bo jak już odskoczyła na moją stronę to mogła na niej zostać, a nie próbować jeszcze wracać gdzieś na prawo. Z jej głupoty ja sam z głupiałem i też nie wiedziałem, w którą stronę mam już uciekać, żeby nikomu się nic nie stało. A tak skończyło się na tym, że dzieciak ma teraz trochę zrytą psychę do rowerzystów i pewnie ból w plecach, bo się ładnie jej róg w niej wbił (będzie piękny siniak), a ja mam znów obite biodro...
No i jak się kilka minut później okazało, dziewczynka to wnuczka sąsiada przez płot babci.
Powrót do domu trasą przez Łojki, gdzie wyczaiłem wcześniej, że budują nowy chodnik z chyba dodatkiem ścieżki rowerowej, bo część jest z zielonego bruku. Podobnie jak wczoraj pętelka wokół stawu (spotykam tutaj kumpla ze studiów), przez miasto i lasek.
- DST 62.24km
- Teren 13.00km
- Czas 02:28
- VAVG 25.23km/h
- VMAX 50.93km/h
- Temperatura 14.0°C
- HRmax 183 ( 92%)
- HRavg 153 ( 77%)
- Podjazdy 316m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Jako kurier
Piątek, 23 kwietnia 2010 · dodano: 24.04.2010 | Komentarze 0
Jak pisałem wcześniej mam do sprzedania, sporo części do malacza. W większości stoją na aukcjach i właśnie jedną z nich wygrał jakiś dzieciak z Poczesnej. Zgodnie z opisem zażyczył sobie dostawę rowerową, bo się nie chciało mu do Częstochowy jechać. Dla mnie ekstra, wyjdę pojeżdżę i jeszcze mi zapłacą za to!
Szybkie przebicie się przez miasto do Poczesnej pod wskazany adres dostarczając przesyłkę. Są pieniążki, to można teraz balować.
W drodze powrotnej chciałem odwiedzić koleżankę w Hucie Starej, ale jako, że nie było jej w domu obrałem trasę ku Konopiskom. W nich na miejscu, na rozstaju dróg ku domu czy gdzieś dalej, padło na dalej. Odwiedziłem babcię, która się mnie nie spodziewała. wszamałem trochę ciasteczek i soku. Po czym pojechałem do domu robiąc jeszcze pętelkę wokól stawu, a później przez miasto i lasek.
- DST 69.65km
- Teren 16.00km
- Czas 03:00
- VAVG 23.22km/h
- VMAX 47.50km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRmax 187 ( 94%)
- HRavg 150 ( 76%)
- Podjazdy 407m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Zrobić dobry uczynek - pomachać dziecku
Czwartek, 15 kwietnia 2010 · dodano: 15.04.2010 | Komentarze 1
Czerwoną rowerówką miałem zamiar jechać do Olsztyna, ale jadąc Hektarową stwierdziłem, że jeszcze nie byłem w Mstowie, więc odbijam na jej końcu na Mstów. Przeprośna Górka, Siedlec i jestem w Mstowie, tutaj spojrzałem na zegarek i przypomniało się mi, że koleżanka ze studiów miała wracać jakoś o tej porze do domu gdzieś w kieleckie... Na szybko telefon do niej upewnienie się, że jedzie tym autobusem, jest potwierdzenie. Więc na szybko pojechałem na górkę w Zawadach, gdzie się ulokowałem, czekając z 10min na jej busa, szamając banana i ciasteczka. Bus się zjawił, dziecku pomachałem, niech się czuje szczęśliwsze, szczególnie, że będzie to czytać! Pozdro, Daguś!
Stąd pojechałem na Małusy, przejazd na skuśkę niebieskim pieszym do Turowa i finalnie Olsztyn. W Olsztynie pętelka wokół rynku i kierunek na dom. W mieście wyjeżdżając na Raków, stwierdziłem, że jednak się cofnę kawałek i pojadę znów deptakiem nad rzeką. Szybki przejazd do centrum, przez Aleje i do domu. Na koniec jeszcze pętelka po lasku.
- DST 56.46km
- Teren 10.00km
- Czas 02:27
- VAVG 23.04km/h
- VMAX 42.16km/h
- Temperatura 21.0°C
- HRmax 214 (108%)
- HRavg 149 ( 75%)
- Podjazdy 216m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście
Poniedziałek, 12 kwietnia 2010 · dodano: 12.04.2010 | Komentarze 0
Jazda po mieście, z rana odwiedzić koleżankę na Rakowie, później do serwisu gdzie zakupiłem sobie nowy ładny blat Shimano 44T, lżejszy od oryginalnego SLX o całe 9 gram, co mnie niezmiernie cieszy. A później jazda nad rzekę, Mirów, lasek Aniołowski. Takie dziczenie, w celu sprawdzenia czy napęd już chodzi tak jak powinien. Pozostaje tylko czekać na upragnione oponki Rocket Ron'y... Miło by było jakbym mógł je już jutro założyć.
- DST 80.88km
- Teren 35.00km
- Czas 03:46
- VAVG 21.47km/h
- VMAX 67.09km/h
- Temperatura 21.0°C
- HRmax 212 (107%)
- HRavg 150 ( 76%)
- Podjazdy 565m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Bogactwo emocji
Czwartek, 8 kwietnia 2010 · dodano: 09.04.2010 | Komentarze 2
Najpierw poranna przejażdżka (10km) do miasta w celu pozbycia się 2kg zużytych baterii, zapłacenia rachunków i rejestracji do lekarza... Z tych trzech rzeczy ostatnie mnie zaskoczyło, chociaż nie powiem spodziewałem pewnej kpiny z pacjenta - moje miejsce w kolejce do lekarza wypada na maj 2011r. Dobrze, że nie umieram, więc mogę póki co powiedzieć pierdolę polską służbę zdrowia.
A popołudniu straciwszy trochę zbędnego balastu kierunek Olsztyn. Najpierw przez lasek, ku Warcie, by zielona rowerówką dotrzeć na Mirów. Tutaj chwilkę się waham, który szlak dalej wybrać czerwony czy czarny rowerowy. Wybieram czerwony, trochę asfaltu i wbijam już w teren, szlak na całej swojej długości w lesie jest przejezdny, więc będę chyba tu teraz zaglądał częściej. W Kusiętach, na chwilkę uciekam z rowerówki, na rzecz czerwonego pieszego odbijającego w Towarne, tutaj równie da się jechać, więc jest całkiem przyjemnie, co raz więcej terenu, będzie trzeba powoli, żegnać szosy...
W Olsztynie planowałem zrobić nawrotkę i wracać do domu, ale słońce niby jeszcze wysoko było, a coś mnie podkusiło, żeby jechać w Sokole. Kierunek za zamek i czarno-czerwonym skierowałem się ku Sokolim, tylko znowu gdzieś się mi ten szlak trochę urwał i pojechałem w lekko inną stronę, ale po chwili byłem na żółtym pieszym i zielony "św. Idziego". Do dalszej jazdy wybieram zielony, jest początkowo fajnie, troszkę gałęzi i drzew leży na ścieżkach, ale zwinnie je omijam, póki nie postanowiłem znów zmienić szlaku inaczej niż zgodnie z wcześniejszym zamierzeniem. Zamiast wjazd na żółty wybieram, czerwony pieszy pod górę. Pierwsze metry jeszcze się jechało, później przyszło mi wziąć rower na ramie i dreptać pod górę. I z górki też bo szlak cały zawalony, ale jakoś to przebrnąłem. Na dole powróciłem na żółty, który równie mało przejezdny jest. Finalnie przy jednym wyjeździe wyczaiłem polną dróżkę ku Biskupicom. Trochę już dość miałem tych odcinków z buta i zaniżania średniej, więc wyjazd w pole.
W tym momencie kończy się przyjemność obcowania z naturą, radowania się śpiewem ptaków czy stukaniem dzięcioła mimo, iż mnie ona ostro spowalniała. Po wyjechaniu na tą w miarę utwardzoną ścieżkę dociera do mnie niezbyt miłe grzechotanie z okolic korby... Nie lubię takich akcji i jak później wykminiłem, padło najprawdopodobniej łożysko w prawej misce suportu. Oj czeka mnie zatem nowy wydatek.
Biskupice, moje ulubione podjazdy i jeszcze bardziej zjazdy. Na zjeździe w kierunku Olsztyna, coś pięknego się wydarzyło. Tegoroczna maksymalna prędkość, jak i największa, którą wykręciłem na tym rowerze 67.09km/h! Spokojnie byłoby 70km/h gdyby nie fakt, że z tyłu jechałem na niskim ciśnieniu, bo nie chciałem tej opony obciążać, ze względu na co raz bardziej rwący się oplot. Tylko, że pech chciał i przez ten oplot zrobiła się piękna dziura w oponie. Dzięki dziurce, aż dętka wychodzi na zewnątrz i na tym zjeździe "KA BOOOM!!", po czym słyszę znajomy świst powietrza oraz niezbyt przyjemne falowanie dupy roweru. Jakoś zjechałem na dół, dętkę załatałem, oponę też i spokojnie już się udałem do domu. W Olsztynie spotykam Wujka Stefiego z Trek'a, chwilkę z nim pogadałem i pognałem w stronę domu. Na rowerostradzie, znów to samo co i na zjeździe z Biskupic. Nie ma co wykorzystałem za ostatnie dni zwykle roczny zapas łatek, dzisiaj to już szczególnie; jedna na dętkę, a dwie na dziurę w oponie. Na końcu rowerostrady spotykam Sławka rolkarza. chwilkę z nim rozmawiam, przy okazji jego kumpel zwraca mi uwagę, że chyba powinienem wymienić już blacik 44T, bo mam niby ostro zęby zjechane... Hmmm, może to on jest winą tego przeskakującego od czasu do czasu łańcucha, szczególnie, że skacze tylko właśnie jak na niego wrzucę. No to chyba kolejny spory wydatek na najbliższe dni... Tylnej opony, już nawet tu nie liczę, bo z jej zmianą się noszę od początku sezonu.
Po ostatnim kapciu mam jeszcze mniejsze ciśnienie w oponie, więc jadę już byle jechać i dojechać do domu. Jakoś przez miasto się przedarłem, jeszcze na chwilkę skoczyłem do kumpla po klucz do suportu, jutro się nim zajmę. Bo dzisiaj po powrocie, tylko opony miejscami zamieniłem, a jutro czas będzie założyć jakąs nówkę.
Widok chwilkę po wjeździe ku TowarnymWidok w Towarnych - Lisica
© Fludi
Co chwilę taki widok na szlaku w Sokolich byłŚcieżka w Sokolich Górach
© Fludi
A te śliczne kwiatuszki dostrzegłem, na skraju drogi kierując się już ku Olsztynowi, po złapaniu kapcia. Ktoś wie jak się nazywają?Błękitny kwiatuszek
© Fludi
- DST 69.76km
- Teren 20.00km
- Czas 02:59
- VAVG 23.38km/h
- VMAX 49.46km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 183 ( 92%)
- HRavg 153 ( 77%)
- Podjazdy 336m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Michałek nie lubi wujka Fludiego + upragniony teren
Czwartek, 1 kwietnia 2010 · dodano: 01.04.2010 | Komentarze 5
Jak zwykle pobudka późno, więc i wyjazd się troszkę obsunął, ale z drugiej strony to nawet dobrze, powietrze się trochę rozgrzało. Dzisiejszy cel podróży to Blachownia, odwiedziny babci, a później na cmentarz postawić zniszcz dziadkowi. Wychodząc trochę nie bardzo się ubrałem, bo za cienko i wyszło na to, że zanim dojechałem do babci, to miałem trzy postoje na dokładanie kolejnych warstw ubrania. Sama temperatura nie była zła, ale zimny wiatr powalał. Jadąc do babci tym razem mogłem w końcu zrezygnować z ruchliwej trasy na Opole i jechać sobie równoległe do niej drogą gruntową.
Zanim dojechałem do babci wstąpiłem na chwilkę do firmy kuzyna w Blachowni na krótka pogawędkę, w międzyczasie zjawił się tam jego synek Michałek z dziadkiem. A Michałek, jak mnie widzi w ciuchach rowerowych ma tylko jedną reakcję - dłonie na oczy i wyje, że się boi i dalej nie pójdzie, no i że nie lubi wujka. Nie ma to jak byś złym i straszyć dzieci:]
Żeby nie dręczyć zbyt mało długiego, bo jeszcze dorobi się przeze mnie urazu psychicznego pojechałem do babci, tutaj dłuższy postój oczekując na obiad. Najedzony udałem się na cmentarz, teraz drogę też sobie urozmaiciłem odbijając do Cisia przez las, a następnie przez nie przebijałem się do ścieżki zdrowia, przy której jest znane większości tutejszym źródełko św. Huberta. Podjeżdżając pod źródełko, trochę się wkurzyłem, bo zobaczyłem usuniętą na bok palisadę, która odgradzała dostęp do niego pojazdom większym od roweru, ale jak się później okazało to w sumie nie potrzebnie.
Na miejscu zastałem spory kopiec piachu i nowy wygląd źródełka. Gdy tu byłem ostatnim razem jesienią, źródełko miało drewniane ocembrowanie i takową także rynienkę, którą spływała woda. Dzisiaj ma już kamienne murowane wykończenie wraz ze stalową rurą. Ogólnie musiało to być robione teraz na dniach, bo z tyłu ściana z trelinek miała jeszcze świeżą zaprawę. Nie powiem zaskoczyło mnie to bardzo miło, chociaż chyba wolałem starą wersję, była taka bardziej naturalna i pasowała do tego miejsca. To co jest teraz z pewnością będzie bardziej trwałe, wygląda także ładnie i co ważne nie ulegnie szybko zniszczeniu, bo z tego co pamiętam drewno miejscami tam zaczynało gnić - najważniejsze będzie odporne na debili. Nie pasuje mi w tym tylko jedno ta stalowa rura, totalnie psuje charakter miejsca, ktoś to dba o to miejsce mógł lepiej zlecić wykonanie rynienki z kamienia, tak by się komponowała z tą "obudową".
Od źródełka już tylko krok na cmentarz, gdzie postałem chwilkę w nostalgii i zapaliłem znicza, a później znów w drogę kawałek asfaltem w stronę Malic i wjeżdżam znów w las. Troszkę błądzę, jeżdżąc zygzakiem po lesie próbując namierzyć mój ulubiony niebieski szlak. W końcu go znajduję i cisnę nim do Wręczycy, chociaż cisnę to troszkę za dużo powiedziane bo mało jest odcinków gdzie mogę się rozpędzić. Dukty leśne są rozjechane przez ciężki sprzęt zajmujący się porządkowanie lasu i zawalone miejscami gałęźmi, ale mimo wszystko jadę ile mogę. Najważniejsze, że jest nawet sucho. Będąc w lasach już po drugiej stronie drogi Częstochowa-Wręczyca drogę blokuje szalony traktorzysta, który jedzie ledwo 5km/h i to zygzakiem. Trochę gość mnie wkurzył, bo ewidentnie musiał być narąbany, bo ani nie dostrzegał, że co chwilką próbuję wyprzedzać go z innej strony, ani nie słyszał, jak krzyczę do niego żeby zjeżdżał i mi zrobił miejsce. W końcu czerwona buc mnie dostrzegł i zrobił mi miejsce, chwilkę później jadę przez ponad 40km/h. Wycieczka szlakiem przez Wręczyce kończy się koło byłej kopalni. Stąd zjeżdżam na asfalt i robię nawrotkę do Częstochowy. W mieście zjazd w osiedle domków na Lisińcu, podjazd pod szczyt, troszkę kręcenia się po mieście i powrót do domu.
Jako, że święta chyba będę spędzał w Blachowni, to sobie tutaj więcej pokrążę po tutejszych lasach robiąc drobny rekonesans.
Nowy wygląd źródełkaWoda tryskająca ze źródełka
© FludiNowe wygląd źródełka św. Huberta
© FludiRozlewisko źródełka w Cisiu
© Fludi
A tak wyglądało źródełko jeszcze w ubiegłym rokuŹródełko w Ciciu
© Fludi
Strumyk płynący w okolicy źródełka, koło ścieżki zdrowiaStrumyk
© Fludi
Połamane drzewa, w lesie między Blachownia, a WręczycąPołamane drzewa
© Fludi
Leśne bajoro tętni życiemLeśne bajorko
© Fludi