Info

Suma podjazdów to 127851 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2012, Kwiecień2 - 0
- 2012, Marzec9 - 1
- 2012, Luty1 - 0
- 2011, Wrzesień5 - 2
- 2011, Sierpień19 - 0
- 2011, Czerwiec5 - 2
- 2011, Maj18 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 6
- 2011, Marzec15 - 10
- 2011, Luty1 - 2
- 2011, Styczeń2 - 0
- 2010, Listopad4 - 0
- 2010, Październik6 - 3
- 2010, Wrzesień8 - 0
- 2010, Sierpień23 - 0
- 2010, Lipiec10 - 0
- 2010, Czerwiec5 - 0
- 2010, Maj14 - 11
- 2010, Kwiecień18 - 16
- 2010, Marzec13 - 11
- 2010, Luty3 - 4
- 2010, Styczeń1 - 3
- 2009, Grudzień4 - 8
- 2009, Listopad12 - 18
- 2009, Październik8 - 0
- 2009, Wrzesień6 - 0
- 2009, Sierpień24 - 8
- 2009, Lipiec31 - 30
- 2009, Czerwiec20 - 8
- 2009, Maj20 - 30
- 2009, Kwiecień18 - 4
- 2009, Marzec4 - 0
do 100km
Dystans całkowity: | 8435.38 km (w terenie 2397.14 km; 28.42%) |
Czas w ruchu: | 374:28 |
Średnia prędkość: | 22.53 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.09 km/h |
Suma podjazdów: | 59291 m |
Maks. tętno maksymalne: | 221 (112 %) |
Maks. tętno średnie: | 168 (85 %) |
Suma kalorii: | 34886 kcal |
Liczba aktywności: | 135 |
Średnio na aktywność: | 62.48 km i 2h 46m |
Więcej statystyk |
- DST 69.04km
- Teren 14.00km
- Czas 02:57
- VAVG 23.40km/h
- VMAX 46.08km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 100m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Blachownia - niebieskim rowerowym
Czwartek, 9 lipca 2009 · dodano: 09.07.2009 | Komentarze 0
Żeby w kółko nie jeździć do babci tą samą trasą, to postanowiłem jechać niebieskim szlakiem rowerowym, który prowadzi przez Lisiniec, Kolonie Łojki i Konradów. W Blachowni wyjeżdżam koło stawu, więc musiałem zrobić pętelkę wokół niego. Do babci, tam krótki postój i powrót do domu w deszczu. Wcześniej też dwa razy już mokłem, ale trudno taka uroda jazdy nie mając kurtki i jeszcze co gorsza błotników...
Wieczorem jeszcze przejażdżka na Raków po terenie huty.
- DST 57.74km
- Teren 17.00km
- Czas 02:51
- VAVG 20.26km/h
- VMAX 44.33km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 100m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Wieczorna przejażdżka
Wtorek, 7 lipca 2009 · dodano: 08.07.2009 | Komentarze 0
Wycieczka z Lukas'em i Sforzą w teren w celu delikatnego dotlenienia się. Spotykamy się na Skwerze Junaków, a później wjeżdżamy na teren huty skąd się kierujemy w Dębowe - lasy między Srockiem, a Kusiętami, okolica Psiego Nosa. W końcu wyjeżdżamy na drogę do Kusiąt, z której skręcamy w zielony szlak prowadzący na Turów. Zjazd ze szlaku przejeżdżając prosto przez tory i dojazd do drogi na Olsztyn. W Olsztynie małe posiedzenie u barze u Kota i po zachodzie słońca powrót do miasta. W końcu miałem okazję dłużej przetestować lampki, które spisują się całkiem nieźle, chociaż szkoda, że nie świecą dalej...
- DST 55.91km
- Teren 16.00km
- Czas 03:25
- VAVG 16.36km/h
- VMAX 61.44km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 900m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
II dzień w górach - na Czantorię
Czwartek, 2 lipca 2009 · dodano: 02.07.2009 | Komentarze 4
Pobudka po 8, tuż po 10 wyjazd w trasę. Początek bardzo prosty, do centrum Cieszyna stamtąd wzdłuż Olzy żółtym szlakiem rowerowym do Puńcowa, przez Dzięgielów do Lesznej Górnej. W Dzięgielowie miał być jakiś stary zamek, ale chyba go gdzieś przegapiłem jak sądziłem, ale z tego co się teraz dowiedziałem to jest dupa, a nie zamek, więc nie mam czego żałować. Po dojechaniu do Lesznej zaczyna się dopiero prawdziwa zabawa, bo wcześniej to nawet nie poczułem, że jestem w górach. Na małym skrzyżowaniu widzę tabliczkę wskazująca kierunek szlaku, a pod nią kolejna z dopiskiem w stylu "Bardzo trudna górska droga", ale jakby się nie dało pod nią podjechać to by oznaczenia rowerowego nie miała.
Już po krótkiej chwili mogę być wdzięczny komuś, za to że wymyślił kasety 9-rzędowe, a ja mam największą tarczę 32T, która do tej pory nie miała okazji się wykazać. Przełożenie 1x1, a jedzie się dość ciężko. Na dodatek to pierwszy naprawdę większy podjazd, a rower mam trochę dociążony 2 pełnymi bidonami, na plecach prawie pełen 1,5l camelback. Szybka blokada amorka, przeniesienie ciężkości na przód i już cisnę trochę szybciej pod górkę. Po dłuższej chwili widzę pośredni cel mojej dzisiejszej wycieczki Małą Czantorię. Jeszcze troszkę pod górę, szybki zjazd i podjazd, czas pożegnać się z żółtym rowerowym, a wsiąść na czarny pieszy...
Ten czarny pieszy można powiedzieć, że po części był debilnym wyborem, ale trudno. Po kilku minutach jazdy czas zejść z roweru i się tachać pieszo na sam szczyt Małej Czantorii, czemu? Szlak na całej długości na jej szczyt prowadzi ostro pod górę, po korzeniach i kamieniach. Ciężko widzę zjazd ze szczytu po tym szlaku (może na szerszych oponach i jakimś full'u by dało radę), a co dopiero podjazd...
Na szczycie mała łączka, nawierzchnia szlaku się poprawia, więc mogę jechać chociaż co jakiś czas, trzeba podchodzić. Od tego szczytu szlak prowadzi cały czas po granicy polsko-czeskiej. Co chwilę widzę betonowe słupki na tych po lewej P, a po prawej C. Fajnie...
Kieruję się na Wielką Czantorię główny cel wycieczki, chociaż miałem zamiar się wybrać później na Stożek albo Równicę, lecz musiałem zrezygnować...
Wjazd an szczyt był nawet szybki, trochę jazdy, trochę dreptania pieszo, ale nie tyle co na Małej...
Znajduję się po czeskiej stronie. W bufecie chce kupić jakiegoś Powerade, ale tutaj czegoś takiego nie mają, trudno zjadę ten kawałek do Polski i tam się napiję, ale za szybą moją uwagę zwraca uwagę nieduże podłużne pudełeczko... Letlinky!!! Rany kiedy ja je ostatnio jadłem..??!! Dobrze, że można kupować za mocną polską złotówkę. Paczka Letlinek po chwili znika w moim gardle, pycha.
W międzyczasie gdy zaczynam szamać Letlinki, zaczepia mnie jakiś rowerzysta... Czech, może Słowak. Z tego co skminiłem pytał się chyba mnie o jakość trasy, która przyjechałem. Jak mu odpowiedziałem, że fajna po kamieniach, to nie zrozumiał raczej... Ale jak podniosłem dwa kciuki w górę i z pełnym uśmiechem na twarzy powiedziałem Zajebista!!, to się gościu rozweselił i od razu pognał w tamtą stronę...
Zjazd na polską stronę całkiem fajny, gdyby nie nadmierna ilość kamieni na drodze na pewno byłby szybszy. Z drugiej strony cały czas jechałem z palcami na klamkach.
Po polskiej stronie w barze przy kolejce zakupuję Powerade, kilka minut odpoczynku regeneracyjnego, szamam ostatnie jabłko i chcę się zbierać w dalszą drogę (a zapomniałem się spytać kogokolwiek, którędy na rowerze będzie najlepiej, bo jakby nie patrzeć Czantoria to albo pieszo, albo na nartach/desce, tudzież wyciągiem dla wygodnickich). Niestety zaczął padać deszcz, chwilę czekam aż ta mini ulewa przejdzie... Ale nie dane było mi dłużej czekać wkurzony, zakładam bluzę i postanawiam jechać w dół niebieską trasą narciarską... Nie zacząłem jeszcze zjeżdżać, a słyszę za mną żebym nie jechał... Czaję co się dzieje, jacyś goście mnie wołają ze stacji. No to się wracam do nich pytać, o co biega. Panowie chcieli mi udzielić kilku cennych rad jak mam zjeżdżać, żebym nie skończył jak ktoś sprzed kilku dni... Gdzie gość jest to nie wiem, ale rower bynajmniej przypięty do balustrady stacji czeka na niego...
I rada - wywal siodełko, tudzież spuść na sam dół. O tym co mi powiedzieli w sumie myślałem jakiś czas wcześniej, bo miałem momentami wrażenie na zjazdach, że jestem za bardzo przechylony do przodu...
Saszetka - imbus - siodło grubo w dół.
II rada - jedź sobie wzdłuż linii drzew po śladach traktora, bo tam nie ma drenaży, ani innych niespodzianek typu nagła dziura.
Ciężko było nie skorzystać, bo gleby w dole zaliczyć nie chciałem, a jazda w dość wysokiej trawie też mnie nie pasjonuje.
No to jadę w dół, cały czas na hamulcach. Ślad ścieżki po traktorze okazuje się mieszanką trawy i gliniastego podłoża i po jednym i po drugim się koła ślizgają. Obręcze i klocki coraz bardziej mokre, coraz mocniej muszę dociskać klamki hamulców, ale jakoś da się jechać. Chociaż są chwilę schodzenia w dół, bo jest zbyt stromo. Jak zjeżdżałem na desce tutaj też hamowałem z tego co mi świta w pamięci.
Dojeżdżam do ponad połowy trasy, wjeżdżając w las. Mogę się w końcu wpiąć w SPD i jechać jakoś normalnie. Po kilku minutach w końcu widzę dolną stację kolejki. Patrząc na siebie i rower, postanawiam jechać do Ustronia odnaleźć jakiś sklep rowerowy i zakupić pakiet nowiutkich klocków trochę bardziej pasujących do tego typu terenu. Po drodze o sklep pytam starszego rowerzysty, który okazuje się być kobietą... Taki wałek...
Sklep odnaleziony, 2 różne rodzaje okładzin zakupione, więc kieruję się nad gdzieś nad Wisłę, z celem obmycia trochę nóg i roweru, żeby móc później jak człowiek wejść gdzieś na jakiś obiad. Po dojechaniu nad rzekę jednak rezygnuję z zamierzonego celu, czyszczę tylko trochę obręcze i klocki. Po rozmowie z ciocią i rzuceniu okiem na niebo postanawiam wracać do Cieszyna. I to była jak się okazuje dobra decyzja. Godzinę po moim przyjeździe do domu zaczęło nieźle lać... Powrót przez Goleszów i Bażanowice.
Po obiadku na szybko pranie ciuchów, a później czyszczenie roweru z glino-błota...
Po tej dzisiejszej przejażdżce muszę stwierdzić następujące rzeczy:
- jednak oponki 2.1 na Beskidy nie wystarczają, czas zakupić chyba sobie Nobby Nic'i;
- czym szybciej muszę także zainwestować w hydrauliczne tarczówki.
Pierwszy większy cel mojej wycieczkiMała Czantoria
© Fludi
No to zaczynają się schody...Pierwsze trudności
© Fludi
Około 1h pieszo cały czas pod górke po czymś takim, szybciej bym to przeszedł gdyby nie rower, ale bez neigo to nie zabawaSzlak na Małą Czantorię - kamienisty
© Fludi
Będąc już na szczycie, chyba...Widok ze szczytu Małej Czantorii
© FludiWidok ze szczytu Małej Czantorii II
© Fludi
Chatka pomiędzy CzantoriamiChatka
© Fludi
Widok na UstrońWidok na Ustroń
© Fludi
Nadciągająca burza...Idzie burza
© Fludi
Gdzieś nieopodal uderzył piorun i coś przypaliłDymek
© Fludi
Moja trasa w dół, czyli niebieska trasa narciarskaCzantoria - niebieska trasa narciarska
© Fludi
Lekko wezbrana Wisła w UstroniuWisła w Ustroniu
© Fludi
Zlekka przylało...Deszczyk
© Fludi
- DST 66.66km
- Teren 26.00km
- Czas 03:03
- VAVG 21.86km/h
- VMAX 48.92km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 800m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Okolice i przegląd gwarancyjny
Wtorek, 30 czerwca 2009 · dodano: 30.06.2009 | Komentarze 0
Najpierw jazda z rana po sklepach rowerowych, zakup zapasowej dętki na PRESTO, linki hamulcowej i od przerzutki na jutrzejszy wyjazd w Beskidy.
Po drobnym przypomnieniu podjazd jeszcze do serwisu na przegląd do podbicia gwarancji. Po przeglądzie jeszcze objazd miasta, Grabówka, Lisiniec, Wyczerpy, nad Wartą, lasek Aniołowski i do domku.
- DST 52.33km
- Teren 7.00km
- Czas 02:05
- VAVG 25.12km/h
- VMAX 53.24km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 700m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Olsztyn z kapciem
Niedziela, 28 czerwca 2009 · dodano: 28.06.2009 | Komentarze 0
Piękny słoneczny niedzielny dzionek, czasu jednak nie za wiele... Jeszcze jakieś dziadostwa na studiach do zaliczenia pozostały, ale na rower czas się znaleźć musi zawsze. A jak czasu nie ma zbyt wiele to jest jeden cel do osiągnięcia - Olsztyn. Z domu do centrum, później miałem jechać jak zwykle czerwonym szlakiem przez Złotą Górę, ale się za bardzo podjarałem widząc jakąś większą grupkę rowerzystów i chcąc być szybszy od nich pognałem za nimi na Zawodzie, przez co musiałem modyfikować trasę jadąc wzdłuż huty, ale z zamiarem wbicia na szlak, gdy będzie on przecinał ulicę. Wbiłbym pewnie na niego gdyby nie to, że chwilę wcześniej zanim on był zagapiłem się trochę na tyłek jakiejś panienki jadącej na jakimś cross'owym Kelly'sie z troszkę większymi niż moje kółeczkami, ubawu miałem całkiem sporo widząc jak się laska kręciła na siodełku i jechała lekko wężykiem. Nie mając już wyjścia musiałem pocisnąć przez Srocko i Kusięta do Olsztyna. W Olsztynie 2min postoju na rynku i wracam do domu czarnym szlakiem. W drodze na Odrzykoń jak na złość złapałem kapcia. Zapasowa dętka, którą wożę (jeszcze od poprzedniego roweru) jest samochodowym wentylu, w A6 mam PRESTO, jak na złość samochodowy ma trochę większą średnicę niż jest w obręczy. Kupa! Pompuje oryginalną dętkę i szukam dziurki, jak się okazuje Kross firmowo montuje dętęczki Schwelbe, aż się zdziwiłem... Sądziłem, że zobaczę tam jakąś Kende czy jeszcze jakiegoś bardziej noname. Dziurka znaleziona, no to łatam, czekam z 20min jak klej załapie, dętka w koło pompuję i jazdą w dalszą drogę. Na rowerostradzie przeżyłem delikatny szok, aż się zaśmiałem mimo wkurzenia z powodu kapcia. Centralnie na legalu ścieżką jechał gościu na narto-rolkach... A jeszcze jak się zajebiście kijkami odpychał!
Koniec ścieżki, nie mam ochoty znów jechać koło Guardiana i całego tego syfu, więc kieruję się na Kręciwilk i kolejny raz w tym tygodniu wbijam na singletrack'a. Stąd już przez miasto prosta droga do domu.Singletrack
© FludiKombinat hutniczy
© FludiZbiornik wodny
© Fludi
- DST 63.51km
- Teren 10.00km
- Czas 02:50
- VAVG 22.42km/h
- VMAX 50.03km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 500m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
40 Częstochowska Masa Krytyczna i sprint do Olsztyna
Piątek, 26 czerwca 2009 · dodano: 26.06.2009 | Komentarze 0
Chwilkę po 16 wyjście z domu na rowerek, żeby zdążyć na Masę Krytyczną o 18. Dlatego też sprint do Olsztyna, przez miasto na Raków stamtąd na teren huty nad rzeką do Kręciwilka, Odrzykoń, Skrajnica, Olsztyn, Kusięta, Odrzykoń i Częstochowa.
Będąc już w mieście uderzenie na plac Biegańskiego, skąd się rozpoczęła o 18.00 Masa Krytyczna, w czasie, której robiłem za pana porządkowego w odblaskowej kamizelce..
- DST 52.89km
- Teren 13.00km
- Czas 02:49
- VAVG 18.78km/h
- VMAX 52.84km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 450m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Za hakiem i na tor kartingowy na Wyrazów
Poniedziałek, 15 czerwca 2009 · dodano: 16.06.2009 | Komentarze 0
Z rana na uczelnie na zaliczenia. A później do domu szybko zjadłem obiad i wybyłem w miasto na rowerze. Główny cel wyjazdu to wymiana haka i jak się da to przerzutki, jak się da to w ramach gwarancji. No niestety nie udało się wymienić tych części. Bo jak mi powiedzieli krzywy hak i wózek zawsze jest winą biker’a, który musiał w coś wjechać… Wiedziałem, że tak będzie co prawda, ale trudno zawsze spróbować można. Nowy hak, który kupić chciałem także nie dało rady, bo nawet na stanie nie było, ani tam gdzie kupowałem, ani w innych rowerowych. No cóż A6 2009 jest zbyt nowa i nikt chyba jeszcze tego nie ściągał. W serwisie od razu poprosiłem serwisanta, którego jak się okazuje skądś tam znam o podciągnięcie tej linki blokady skoku amorka, no i żeby coś tam troszkę wymyślił z tym napędem, żeby było lepiej niż jest. Duży klucz, mocny uchwyt, trochę siły i powiedzmy, że jest prościej jeszcze niż było.
Jako, że nie udało się mi kupić haka, to zrobiłem inny mały zakup. Bajeranckiego białego koszyczka na bidon, do rury podsiodłowej, bo nie mogłem patrzeć na te wystające śrubki. Po zakupie troszkę uznałem, że felernie jednak są te śrubki rozplanowane na wysokości tejże rury, gdyż nijak większy bidon nie wejdzie tam do koszyka. Muszę chyba zakupić jakiś jeden mniejsze, co by się tam mieścił, ewentualnie będę używał tego koszyczka do transportu puszki z narzędziami, na dłuższe trasy, którą też jakby nie patrzeć będę musiał kiedyś zakupić… Zanim kupowałem koszyk pod sklepem spotkałem jurczyka, który robi ostatnie przygotowania do jego wyprawy rowerowej przez Białoruś do Petersburga. A gdy byłem w trakcie zakupu, do sklepu zawitał Mariusz, z którym później po drodze pojechałem do kumpla, który akurat się wybierał rowerem na Wyrazów obczaić tor kartingowy, bo razem z Decoy’em budują go-kart’a. Po krótkiej rozmowie jednak najpierw jedziemy na Północ po Decoy’a któremu pożyczam Hexagon’a i jedziemy we trójkę na ten Wyrazów. No nie powiem z chłopakami jak zawsze dobrze się jeździ stare babcie na kozach, jadą szybciej niż one i nie boją się ruchu ulicy. Stąd też wycieczka wyglądała tak, że co jakiś dłuższy kawałek zatrzymywałem się i czekałem na nich, aż przejadą kawałek, wyprzedzałem i znów czekałem i tak cały czas… No niestety tempem spacerowym to ja umiem jeździć, ale tylko pod górkę.
Chłopaki sobie oblekali stan toru, bo straszyłem ich, że go sypują im pod budowę autostrady. No, ale jednak jak widzieli jeszcze tor jest jeździć się niby da. Oby tylko po dwóch latach czy nawet więcej od rozpoczęcia budowy w końcu go skończyli. Ich postępy prac można obejrzeć pod tym oto adresem: www.go-kart.yoyo.pl.
Po rozstaniu się z chłopakami, jeszcze trochę sprintu przez lasek Aniołowski, bo jeszcze po nim nie jeździłem od kilku dni, a tym bardziej na nowym rowerze. Chciałem jeszcze później koło 23 wyjść się jeszcze raz po nim przejechać testując nowe oświetlenie rowerowe, ale jednak wzmagający się coraz bardziej deszcz zepsuł mi plany.
Widoczki na zachodzące słońce gdzieś nad WyrazowemBlask nieba
© FludiZachód słońca nad Stradomiem
© Fludi
Prawie w pełni osprzętowiona A6, bo tylko bez lampekOczko w głowie
© Fludi
Cóż to jest i do czego służy nie wiem, ale wyrosło to bynajmniej w lasku.Przedziwna kręta drewniana ścieżka
© Fludi
- DST 72.14km
- Teren 20.00km
- Czas 03:16
- VAVG 22.08km/h
- VMAX 58.68km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 500m
- Sprzęt Kross Level A6 Race - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwszy dzień testów A6
Sobota, 13 czerwca 2009 · dodano: 13.06.2009 | Komentarze 2
Dzisiaj był pierwszy dzień testowania nowego rowerku.
Wrażenia są następujące...
Trochę boli tyłek, od nowego ewidentnie twardszego siodełka bardziej sportowego, ale nie ma się co zrażać za kilka dni nie będę pewnie czuł już różnicy. Napęd działa idealnie, kolejne przełożenia wchodzą bardzo dynamicznie, więc nie mogę tutaj na nic narzekać, do tego manetki świetnie leżą w dłoniach i duża nowość dla mnie dwukierunkowa dźwignia do zrzucania. Cały rower bardzo szybko się zbiera i mocno rozpędza. Hamulce reagują na troszkę mocniejsze drgnięcie palców na klamce, a trochę mocniejsze ich dociśniecie zatrzymuje rower prawie, że w miejscu. Opony kapitalnie się spisują na asfalcie jak i w terenie, do tego mają bardzo małe opory toczenia, gdy się jedzie słychać jak się rwą do pokonywania dalszego odcinka drogi. Chociaż mają drobną wadę, jak na suchym spisują się świetnie, tak na mokrym i na dodatek gdy są to liście, korzenie czy też leśne kładki nad rzeczkami wykonane przez okolicznych tubylców, delikatnie sobie z tym nie radzą i mają dość mocny poślizg. Jazda po takich mokrych, leśnych wertepach kosztowała mnie utratą zapasowej dętki, która była przytroczona do torebki... Amortyzator, no z nim sam nie wiem jak jest. Specjalnie wybierałem najgorsze odcinki dróg by poczuć jego działanie, ale jakoś to kiepsko idzie. I albo on tak dobrze tłumi jakieś niezbyt duże nierówności, że nawet nie czuć ich w rękach, a zaczyna zbierać tylko największe, których nie ma szans żeby nie poczuć. Albo jest coś zrypany i nie działa wcale, w co szczerze wątpię. Muszę jeszcze chyba poeksperymentować z ustawieniem go. Zastanawiam się czy licznik mam dobrze skalibrowany, bo momentami odnoszę wrażenie, że pokazuje on o wiele wyższą prędkość niż jest w rzeczywistości.
Jutro będzie dalszy ciąg testów już na Jurze.
A dzisiejsza trasa to do babci do Blachowni na obiad. Później na Cisie do źródełka, Malice do Wręczycy spotkanie z Emilką, która zaprowadza mnie do Rezerwatu Zamczysko. Chwilka odpoczynku i powrót do domu przez Kalej i Wydrę.
Źródełko św. Huberta w Cisiu, z którego tłumnie ludzie biorą wodę.Źródełko w Ciciu
© FludiKapliczka św. Huberta
© Fludi
- DST 73.96km
- Teren 45.00km
- Czas 03:28
- VAVG 21.33km/h
- VMAX 61.46km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 1300m
- Sprzęt Kross Hexagon V6 - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Ostatnie wspaniałe chwile
Środa, 10 czerwca 2009 · dodano: 12.06.2009 | Komentarze 0
Trochę późno, ale w końcu mam chwilę spokoju by dodać wpis... Wycieczka z środy.
Pogoda trochę nie pewna popołudniu była, jakiś tam drobny deszczyk po drodze był, ale jednak się wybrałem na przejażdżkę, najpierw na chwilę do miasta do znajomego. A później po rozmowie z lukas'em parę minut po 18, grzałem jak w amoku do Olsztyna, który miał na mnie tam zaczekać razem z dojeżdżającym na miejsce Sforzą. 42min później byłem już w Olsztynie - trasa standardowo czerwony szlak. Zaraz po spotkaniu jazda w dalszą drogę. Zielonym szlakiem na Biskupice, do których nie mamy zamiaru kręcić pod górkę; jedziemy prosto przez lasy na Choroń, a następnie do Poraja. W Poraju za stacją PKP wjazd na żółto-zielony szlak prowadzący lasami koło szybów kopalni w Dębowcu. Po połączeniu się żółtego z niebieskim, przesiadka na ten drugi prowadzący na Kręciwilk. I na tym szlaku najwięcej przygód...
Po pierwsze kałuże, kałuże i jeszcze raz kałuże. Efekt - w końcu mamy dość omijania ich, bo mimo wszystko ufajdani błotem i tak jesteśmy.
Po drugie, żeby nie jechać po szlaku, który był z lekka mokrymi piachami jechaliśmy boczną ścieżką prowadzącą obok pod drzewami. No i w jednym miejscu, gdzie jakiś korzeń przechodził przez ścieżkę, tak że wjechałem na niego pod małym kątem.
Efekt - dupa w górę i lecę do przodu. A jakiś czas temu się zastanawiałem, jak wygląda fikołek w SPD? No to już doskonale wiem, po części mój odruch, a po części siła wyrzutu wypięła mnie. Trochę obiłem upadając lewe biodro, ale ogólnie jest ok. No i dobrze, że jadący tuż za mną lukas zdążył wyhamować.
Po trzecie jadąc szlakiem, przy drodze było coś szarego, co w pierwszej chwili uznałem za zająca, dla którego nie warto się było zatrzymywać, gdyż pewnie by i tak zdążył zwiać. Ale jak się okazało zając nie zwiał i postanowił jednak być puszczykiem, czy też jakąś inną sową... Najprawdopodobniej musiała wypaść z gniazda, które było gdzieś tam wysoko w górze. Więcej się stroszyła i syczała na nas, zamiast uciekać.
Po dojechaniu do miasta, skręt nad Wartę koło zbiorników wodnych, jadąc w delikatnej mgiełce, która była wszędzie wokoło, a żeby było fajniej ścieżka była trochę szersza od kółek. Dojazd pod Jagielończyków i się zaczynamy rozdzielać, kierując do domów.
Podsumowując dzień to zgodnie ze sloganem reklamowym grupy SLX - It was a great day.
Mam nadzieję, że w piątek, tj. dzisiaj będę w końcu miał już mój nowy rowerek i będę się mógł teraz na nim wyżywać.
Fotka puchacza, skradziona z wpisu na blogu SforzareZdjęcie z wycieczki rowerowej
© matotr
A tak ja wyglądałem po wejściu do domu...Ja, czyli Fludi
© Fludi
Rower następnego dnia, gdy zabierałem się za czyszczenie. Ogólnie około 4h straciłem na wyczyszczenie wszystkie na błysk i trochę ponad 2h na wypranie bluzy z tych plamek błota.Brudas
© Fludi
- DST 52.87km
- Teren 8.00km
- Czas 02:29
- VAVG 21.29km/h
- VMAX 59.79km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 1000m
- Sprzęt Kross Hexagon V6 - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Mstowa
Poniedziałek, 8 czerwca 2009 · dodano: 08.06.2009 | Komentarze 1
Z rana rowerkiem na uczelnie, zamówić nowy rower, później nauka...
Po obiedzie krótka przerwa w nauce do sesji i wypadam z Marcinem do Mstowa, zielonym szlakiem rowerowym. Natomiast powrót asfaltem przez Wyczerpy.