Info

Suma podjazdów to 127851 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2012, Kwiecień2 - 0
- 2012, Marzec9 - 1
- 2012, Luty1 - 0
- 2011, Wrzesień5 - 2
- 2011, Sierpień19 - 0
- 2011, Czerwiec5 - 2
- 2011, Maj18 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 6
- 2011, Marzec15 - 10
- 2011, Luty1 - 2
- 2011, Styczeń2 - 0
- 2010, Listopad4 - 0
- 2010, Październik6 - 3
- 2010, Wrzesień8 - 0
- 2010, Sierpień23 - 0
- 2010, Lipiec10 - 0
- 2010, Czerwiec5 - 0
- 2010, Maj14 - 11
- 2010, Kwiecień18 - 16
- 2010, Marzec13 - 11
- 2010, Luty3 - 4
- 2010, Styczeń1 - 3
- 2009, Grudzień4 - 8
- 2009, Listopad12 - 18
- 2009, Październik8 - 0
- 2009, Wrzesień6 - 0
- 2009, Sierpień24 - 8
- 2009, Lipiec31 - 30
- 2009, Czerwiec20 - 8
- 2009, Maj20 - 30
- 2009, Kwiecień18 - 4
- 2009, Marzec4 - 0
Olsztyn
Dystans całkowity: | 4471.05 km (w terenie 1494.14 km; 33.42%) |
Czas w ruchu: | 198:08 |
Średnia prędkość: | 22.57 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.09 km/h |
Suma podjazdów: | 42880 m |
Maks. tętno maksymalne: | 213 (108 %) |
Maks. tętno średnie: | 186 (94 %) |
Suma kalorii: | 25811 kcal |
Liczba aktywności: | 71 |
Średnio na aktywność: | 62.97 km i 2h 47m |
Więcej statystyk |
- DST 52.55km
- Teren 5.00km
- Czas 02:10
- VAVG 24.25km/h
- VMAX 48.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 1500m
- Sprzęt Kross Hexagon V6 - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Pośród mogił
Sobota, 16 maja 2009 · dodano: 16.05.2009 | Komentarze 2
Gdy inni widząc lekki deszczyk rezygnują z planów, ja wkraczam do akcji. Co prawda nie zrealizowane tak jakbym może chciał, ale zawsze liczą się chęci. Błotniki, które od pewnego czasu poszły w nie pamięć, dzisiaj znów miały okazje być użyty. Szybki ich montaż. Podobnie z lampkami i można już jechać… Późne popołudnie, rzekłbym że składnia się już ku wieczorowi. No bynajmniej grubo po 19, zółto-czerwone słońce chyli się ku zachodowi. A ja natchniony wpisem z przed kilku dni lukas'a wybrałem się na początek na cmentarz żydowski. Promenada, AK, aleje, wzdłuż murów naszego aresztu, nad Wartą, zerknięcie na to co się dzieje na drugim brzegu rzeki. Galeria handlowa się buduje. Stare miasto jak przystało z nazwy, coraz bardziej stare i się sypie. Znów wzdłuż rzeki dojazd do cmentarza. Nie byłem tam chyba od czasu pomaturalnych wakacji, to już ze cztery lata... Kilka piw wypitych, coś jeszcze w zapasie i uderzamy na cmentarz. Dzień był prawie jak dziś trochę wietrzny, trochę padało. A na cmentarzu nieziemski klimat. Zmierzch, mnóstwo bluszczu i mnóstwo mgły nad ziemią. Po dojechaniu na miejsce, jednak mimo wielkiej nadziei klimacik z przed lat się nie odtworzył… A szkoda. Bluszczu, wciąż tu sporo, jak nie więcej… Lokalny mikroklimat musi bardzo sprzyjać rozwojowi tutejszej fauny, szczególnie urodzajne gleby… A jak i bujna flora to i fauna się rozwija, ptaszki ćwierkają.
Chwilka kręcenia się po cmentarzu i uciekam stąd ścigany przez dobre dusze do Olsztyna, gdzie na zamku straszy.
Kierunek obrany w stronę huty. Asfalt suchy, wiatru nie ma, więc tempo dość szybkie. Przez zakrętem na Odrzykoń na szybko zastanowienie, którędy dalej. Jednak pod wiaduktem i dalej ścieżką. Chwilkę po zjechaniu na tą gruntową drogę, przebiegają przede mną trzy sarenki, szkoda, że nie miałem aparatu w dłoni… Wjazd na ścieżkę rowerową i teraz na szybciocha gnanie w stronę Olsztyna. Zapomniałem dodać, akumulatorki w przedniej lampce padły, a tylna… No mruga jeszcze. Także mała zmiana koncepcja jazdy, jak najmniej ruchliwymi drogami, żeby mistrzowie jednej prostej we mnie nie dupnęli przypadkiem… Za stacją nie chce się mi skręcać na Skrajnicę i drałować tam pod górę, więc wybieram ulicę. Jedzie się nawet całkiem miło, praktycznie żadnego ruchu z naprzeciwka, poza jednym kolarzem (twardziel, bez żadnych lampek jechał), czasem coś mnie wyprzedziło. Nareszcie dojazd do Olsztyna i jak na złość! Gardło mi trochę zaschło - bidon, spokojnie sącząc powerade, słyszę za sobą z daleka ryk klaksonu pędzącego autobusu i właśnie teraz, gdy za całą wcześniejszą drogę z naprzeciwka nic nie jechało pojawił się mały sznurek aut… Bus szeroki, wyprzedzanie mnie na jednym pasie w tym momencie graniczy z cudem. Prawa ręka na hampel, lewa jakoś jednym palcem trzyma bidon resztą klamkę. Asfalt mokry, mnie po naciśnięciu klamki i próbie wbicia na chodnik stawia bokiem, tylnie koło po zblokowaniu czuję, że już się ślizga. O niczym innym teraz nie marzyłem jak zaliczyć glebę przed autobusem. Zwalniam hamulce i z pełną parą wbijam na chodnik, szybki skręt w lewo i udało się wyjść z opresji. Objazd rynku w Olsztynie i gnam czym prędzej do domu. Zaczyna się robić coraz ciemniej. Sprint przez Kusięta i Srocko, w którym odbijam w stronę Mstowa, a później wjeżdżam w las prowadzący na Mirów. Przejazd przez las, to jak szybka jazda po tunelu krecika, totalna ciemność! Koniec lasu i znowu sprint hetmańską, miałem tego nie robić, ale jednak mając okazję do jeszcze szybszej jazdy, przyspieszam na zjeździe, max speed dziś wykręcony był w mroku. Sekunda zastanowienia gdzie dalej? Ten dzień nie może się tak szybko skończyć, kręcę pod górę. Ze Złotej Góry całkiem ładny widok na zapalone miasto. Wjazd w aleje i mknę sobie już do domku… Szlak martwych dusz
© FludiBujna flora z cmentarza
© FludiKu zbawieniu
© FludiWichry przeszłości
© FludiNagrobek nadrabina Nachuma Asza w postaci tumby
© FludiMleczna polana
© FludiRazem, nawet po śmierci
© FludiTroszkę inny grób...
© Fludi
Ufff, udało się mi uciec z tego upiornego miejscaBrama cmentarna
© FludiZmierzcha...
© Fludi
- DST 60.37km
- Teren 16.00km
- Czas 02:46
- VAVG 21.82km/h
- VMAX 56.37km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 2100m
- Sprzęt Kross Hexagon V6 - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Błądząc po lesie
Czwartek, 14 maja 2009 · dodano: 14.05.2009 | Komentarze 8
Na początek dnia krótka wycieczka po mieście, powrót do domu na obiad zmiana spodenek na coś z o wiele dłuższą nogawką i wyruszyłem w stronę Olsztyna. Stawiając sobie za pośredni cel podbicie na chwilkę na górę Ossona. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Po zjeździe w teren przed bodajże najwyższym wzniesieniem w Częstochowie, jakże miła niespodzianka mnie spotkała... Niezliczone połacie piachu na ścieżce. Trochę za szybki wjazd w nie, trochę za dużo mielenia korbami, nagła utrata przyczepności, a zarazem równowagi... Jakaś nie udana próba balansowania i padłem jak kłoda w ten piach. Niby się z SPD wypiąłem, ale nawet nie było jak i gdzie próbować się ratować. No to pierwsza większa gleba w sezonie zaliczona.
Klnąc na całego pod nosem zabrałem się za dalszy podjazd na szczyt górki. Nigdy nie wiedziałem co się w jej czeluściach kryje bo tak obetonowana miejscami jest. Albo tam był jakiś bunkier dowodzenia, w co szczerze wątpię. Albo o ile coś tam kojarzę, swego zbudowano tam zbiorniki retencyjne wody dla miasta czy coś w ten deseń... Po chwilki postoju na szczycie, gdzie udało się mi zrobić kilka zdjęć, mając w tle słońce zbierające się ku zachodowi, obrałem drogę już prosto na Olsztyn bez żadnych postojów.
W Olsztynie na ryneczku już standardowo uzupełnienie wody w bidonie i trochę namysłu co dalej... Spojrzenie na starą mapkę, która każdego coraz bardziej się targa i mam pomysł na powrót do domu. Najpierw do Skrajnicy, a później przez miejsca gdzie jeszcze nie byłem. W Skrajnicy postanowiłem odbić w stronę lasów, przez które zgodnie z planem miałem zamiar się przebijać do Warty, wyskoczyć gdzieś w okolicy Korwinów lub Słowik. Miałem niby po drodze wjechać na jakiś zielony pieszy szlak, ale... W miejscu jakiejś nagłej wycinki drzew wyjechałem na żółty, którego nie było nawet na mojej mapce... No ale nic stwierdziłem, że lepiej jechać szlakiem, który z pewnością gdzieś w okolicę Częstochowy prowadzi, niż błąkać się po leśnych duktach. A może ten żółty to nowe oznaczenie zielonego..? No nic tak czy inaczej znów lekko klnąc na los pod nosem pojechałem dalej. Szlak ogólnie bardzo kiepsko oznakowany, mnóstwo piachu, bo inaczej w końcu by być nie mogło... Tak czy inaczej miał mnie niby nad rzekę gdzieś koło Słowika wyprowadzić, a wyprowadził pod wiadukt nad wylotówką na Olsztyn... Zdziwienie całkiem spore. Nie powiem, żebym był jakoś szczególnie zachwycony dojazdem tak szybko do miasta. Chciałem się jeszcze poszwędać po łonie natury, ale trudno nie będę się wracał po tych piachach. No to przylepienie opon do asfaltu i gnam ku domu.
Chwilkę po tym jakże pięknym upadku.Góra Osson
© Fludi
Przepiękny widok na kombinat hutniczy...Koksownia
© FludiTajny bunkier
© FludiPanorama z góry Ossona
© FludiWidok z wzgórza za Skrajnica
© FludiŚcieżka do nikąd
© Fludi
- DST 50.00km
- Teren 5.00km
- Czas 01:58
- VAVG 25.42km/h
- VMAX 60.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 1000m
- Sprzęt Kross Hexagon V6 - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Przed obiadem
Niedziela, 10 maja 2009 · dodano: 10.05.2009 | Komentarze 3
Dzisiejsza wycieczka to w sumie taka decyzja na szybko... Bo miałem cały dzień się uczyć, nadrabiać zaległości, ale dzień bez roweru to dzień stracony. Kierunek: Olsztyn. Trasa: do centrum - Złota Góra - Mirów - na czerwony szlak - Srocko - Kusięta - Olsztyn - Skrajnica - Częstochowa. Troszkę się nie odpowiednio ubrałem. Nie potrzebnie zabierałem ze sobą bluzę, no ale cóż sądziłem, że pogoda będzie gorsza i silniejszy będzie wiatr. A tu jak na złość, zrobiło się cieplej, wiatr troszkę się uspokoił; a ja muszę tachać ze sobą to bluzę okręconą w jakiś przedziwny sposób wokół pasa. W Olsztynie już z daleka widziałem, że wzgórze zamkowe pełne jest niedzielnych turystów, którzy przyjeżdżają tylko po to, żeby zrobić fotkę, którą wieczorem będą mogli wrzucić na naszą-klasę, więc nawet się tam nie pchałem. Objazd rynku zakup w monopolce butelki mineralki, drobne uzupełnienie płynów, chwilka postoju i czas wracać do domu na obiad. Chociaż po godzinie na liczniku widziałem już, będę jadł zimny, trudno mała strata... Będąc już w mieście, troszkę szybkiej jazdy między ludźmi po chodniku, wbicie na promkę, przed zjazdem do domu licznik wskazuje troszkę ponad 47km, kolejna szybka decyzja musi być wybita 5 z przodu, popędzenie przez lasek Aniołowski, później wokół jednostki i oto podjazd pod dom, licznik wskazuje 50.21km. Koniec na dziś jeżdżenia teraz obiad, a później nauka...
P.S. Prośba dla borsuka, przestań być anonimowy;)
Przełom Warty w MirowieWidok na Wartę
© Fludi
Widok na zamek z troszkę dalszej perspektywy, drogi na Skrajnicę.Zamek w Olsztynie
© Fludi
- DST 77.00km
- Teren 10.00km
- Czas 03:09
- VAVG 24.44km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 1000m
- Sprzęt Kross Hexagon V6 - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
A piast wciąż brak...
Piątek, 8 maja 2009 · dodano: 08.05.2009 | Komentarze 2
Dzisiejszy dystans powiększony o 5km z dnia wczorajszego, gdy wracałem rowerkiem z serwisu. Byłem go odebrać, sądziłem że będzie w nim komplet nowych piast, a tu wał... Zamówione przez sklep piasty przyszły nie takie, jakieś inne w nich ośki były i mocowanie pod tarczę, której ja nie mam... No nic, rower musiałem odebrać weekend nadciąga, więc pojeździć choć troszkę trzeba.
A dzisiaj z rana szybki objazd, chyba wszystkich rowerowych w Częstochowie, szukając na szybko sklepu, który by miał piasty takie, jakie chcę, ale niestety... Trudno chyba będę się musiał wstrzymać na kilka dni znów z tymi piastami, chociaż bardzo mnie drażnią. Powrót do domu na obiad. A po obiadku, czując niedosyt kilometrów, obranie kierunku na Olsztyn. Trasa standard: laskiem nad Wartę, czerwony szlak aż do Olsztyna (w Srocku przedziwny rytuał na skrzyżowaniu koło krzyża, babcie i jakieś dzieciaki, odprawiały jakiś kult... zapewne szatana), powrót czarnym przez Odrzykoń.
- DST 52.00km
- Teren 10.00km
- Czas 02:14
- VAVG 23.28km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 1000m
- Sprzęt Kross Hexagon V6 - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Po kilku dniach nauki
Środa, 29 kwietnia 2009 · dodano: 29.04.2009 | Komentarze 2
Ostatnie kilka dni niestety się obchodziło bez roweru, ze względu na studia, którym musiałem poświęcić trochę więcej czasu. Chwilka kręcenia się po kilku sklepach rowerowych, a później z alejki uderzenie przez Mirów do Olsztyna, standardowo czerwonym szlakiem rowerowym. W Olsztynie objazd rynku goniąc jakiegoś typa na szosówce... Zjazd na czarny szlak i popędziłem ku domowi. Jak dobrze pójdzie, jutro się dorobię rogów do kierownicy :D
- DST 103.00km
- Teren 45.00km
- Czas 04:47
- VAVG 21.53km/h
- VMAX 57.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 3500m
- Sprzęt Kross Hexagon V6 - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Złoty 1o3
Sobota, 18 kwietnia 2009 · dodano: 18.04.2009 | Komentarze 0
W końcu udało się mi wybrać na trochę dłuższą wycieczkę i do obranego od dłuższego czasu Złotego Potoku i Ostrężnika.
Sam początek wyjazdu zaczął się od wjazdu na aleje, na chwilkę do rowerowego, po czym już standardowo czerwony rowerowy na Olsztyn. W Olsztynie 5min przerwy na rynku, zakup mineralki do bidonu i dalsza jazda tymże szlakiem, aż do Przymiłowic, gdzie zmieniłem go na zielony rowerowy. Kilka kilometrów i znów zmiana szlaku w Zrębicach na czerwony pieszy Orlich Gniazd, którego to już się trzymałem przez Złoty Potok do Ostrężnika. W Złotym Potoku uzupełnienie wody, banan i jabłko na przegryzienie nad stawem, można jechać dalej... Dojazd do Ostrężnika, ktoś na MTB, trzeba go dogonić... Jednak żadna satysfakcja z wysiłku, jakiś ledwo zipiący gościu... Koniec wyścigu trzeba odbijać na zielony rowerowy ku Suliszowicom... W Suliszowicach kolejna zmiana szlaku na niebieski rowerowy prowadzący do Biskupic. Kawałek za Zaborzem mając 60km już na liczniku, zaczyna mnie dopadać lekki kryzys. Nogi coraz ciężej pracują, słońce chyli się ku zachodowi... Czas ubierać kamizelkę i czapeczkę pod kask. Dość długi ten podjazd do Biskupic, ostatnio jak tu bywałem zwykle jechałem w przeciwną stronę. W Biskupicach zmiana kolejna zmiana szlaku na zielony rowerowy do Olsztyna, gdzie przesiadam się na czarny rowerowy, przez Odrzykoń i do Częstochowy. Kawałek za centrum kolejne spojrzenie na dystans 91km... Nogi mają dość, już dawno najlepiej byłoby dla nich, żeby mogły leżeć i odpoczywać, ale głowa myśli o czym innym. Na ten hejnał, po hamplach i powrót w aleje. Kolejne dziś uderzenie na Złotą Górę, dość szybkie podjazdy, jeszcze szybsze zjazdy. W lewo na mostek i zjazd na nadrzeczny szlak. Stąd już stałą trasą do domu. Zatrzymanie się pod klatką, licznik wskazuje 103.31km.
Dość zmęczony, ale i szczęśliwy dreptałem po schodach do domu. Szkoda tylko, że zapomniałem zabrać ze sobą aparat, o czym przypomniało się mi w Złotym Potoku, gdy stwierdziłem jego brak w kieszonce.
Wczorajsze mycie chyba było zbędne, bo rower znów cały zakurzony. A przednie koło zaczęło mnie coraz bardziej denerwować swoim lekkim biciem... Szkoda, żebym je centrował, trza iść dalej i wymienić piasty... Byle do poniedziałku...
- DST 57.00km
- Teren 27.00km
- Czas 02:32
- VAVG 22.50km/h
- VMAX 47.00km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 2500m
- Sprzęt Kross Hexagon V6 - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Kryzys i błąkanie się...
Poniedziałek, 13 kwietnia 2009 · dodano: 13.04.2009 | Komentarze 0
Troszkę nudny ten dzisiejszy wyjazd... Rozpoczął się tuż przed 15. Ledwo mijałem próg na Warcie, dopadła mnie niechęć do dalszej jazdy, zgodnie z planem. A planem był przejazd wzdłuż całego zielonego szlaku rowerowego do Myszkowa, tam w pociąg i do Częstochowy. Wyszło niestety, że po dojechaniu do Mstowa odbijam na niebieski pieszy szlak i kieruję się ku Olsztynowi, a następnie wracam do domu. Nie wiem jak to się stało, ale nagle znalazłem się w jakiś polach i sadach, żadnych oznaczeń szlaku. Musiałem chyba któryś zjazd przeoczyć... Lekko zły, a nie chcąc się wracać zacząłem się zagłębiać w tą okolicę, nagle szybki wyjazd z pola w lasek, a z drugiej strony szosa, kawałek podjazdu i się o dziwo znalazłem w Małusach, do których to miał prowadzić ten szlak... Może się nie zgubiłem..? No bynajmniej zdrowo się wkur...
Znów powrót na ten nieudany niebieski szlak i gnam na Turów. W Turowie koło przejazdu, przesiadka na zielony rowerowy prowadzący do Przymiłowic, a z nich już do Olsztyna... Szybki przejazd przez Olsztyn wjazd na czarny szlak i gnamy do Częstochowy...
- DST 65.00km
- Teren 20.00km
- Czas 03:03
- VAVG 21.31km/h
- VMAX 55.00km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 3000m
- Sprzęt Kross Hexagon V6 - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Rezerwaty Zielona Góra i Sokole Góry
Sobota, 11 kwietnia 2009 · dodano: 11.04.2009 | Komentarze 0
Tym razem trasa do Olsztyna, nie jak zwykle czerwonym szlakiem rowerowym, a przez Zawodzie koło TRW ku górze Ossona mijając ją ponad 11km na liczniku. Dalej wciąż asfaltem póki nie pojawiło się przecięcie z czerwonym pieszym szlakiem, wjazd na szlak, po chwili przypomniało się mi dlaczego, z niego nie korzystam. Przejazd nim to katorga, piachu więcej niż na nim to jest już tylko na plaży. No ale jakoś przeżyłem to i zacząłem osiągać mój pierwszy cel dzisiejszej przejażdżki rezerwat Zielona Góra. Nie wiem czemu tak często do Olsztyna jeżdżę, a nigdy się tu nie zatrzymałem na dłużej by oblukać to jakże urokliwe miejsce. Kilka zdjęć na pamiątkę, szkoda że nie udało się zrobić zdjęć tutejszej jaskini, ale niestety całe wejście do niej było obstawione przez grotołazów.
Nie czas zachwycać się miejscową florą i wytworami skalnymi, czas ruszać dalej... Przejazd przez Kusięta i gonię ku Olsztynowi. Dwie minuty postoju przy sklepie koło UG, zakup wody mineralnej. Gdy otworzyłem bidon w celu uzupełnienia, byłem nie mało zdziwiony, że ledwo ruszyłem to co zabrałem ze sobą z domu... No cóż trzeba było zakup opróżnić na miejscu.
Zgodnie z planem następnym punktem trasy miał być Ostrężnik, ale po chwili zastanowienia zmiana planów, uderzam w Sokole Góry, w których o dziwo też nigdy dłużej nie byłem... Wjazd na niebieski szlak rowerowy i ku rezerwatowi... W rezerwacie objazd jego granicy niebieskim rowerowym, kawałek za leśniczówką wjazd na czarny pieszy, kierując się wgłąb rezerwatu... Chwilka jazdy pod dość stromą górę, bodajże Jodłowa... Później szybki, acz ostrożny zjazd ze względu na dużą ilość liści, na których można miło poślizgać się. Jeszcze kawałek i skręt w lewo na czarny rowerowy do Olsztyna... Miło się jechało, póki plaża na nowo nie pojawiła się na horyzoncie. Znów kawałek katorgi wjazd na małe wzniesie i już widać zamkowe wzgórze. Zjazd do rynku, szybki przejazd przez niego i kieruję się dalej szlakiem na Skrajnicę. To tutaj na zjeździe osiągam największą prędkość, szybki wśród zabudowań i dojazd do drogi na Częstochowę. Wjazd na zielony szlak rowerowy, pod wiaduktem odbicie wzdłuż torów ku zabudowaniom huty. Będąc już koło estakady, obranie kierunku na Stradom, odwiedziny kumpla i powrót do domu.
Zielona GóraSkały w Zielonej Górze
© FludiDiabelskie Kowadło
© Fludi
Sokole GóryMasyw skalny
© FludiPomiędzy Jodłową a Karzełkiem
© Fludi
Wracając do domu...Zamek w Olsztynie
© Fludi
Takie małe, a ładne kwiatuszki, które rosły w obu ostojach natury...Biały kwiat
© FludiLiliowy kwiat
© Fludi
- DST 50.00km
- Teren 2.00km
- Czas 02:02
- VAVG 24.59km/h
- VMAX 47.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 1000m
- Sprzęt Kross Hexagon V6 - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Nie udany wyjazd...
Środa, 8 kwietnia 2009 · dodano: 08.04.2009 | Komentarze 0
Miała być wycieczka do zamku w Ostrężniku, ale nie wyszło... Po dojechaniu do Olsztyna, zaczęło padać co spowodowało mój odwrót i niestety powrót do domu.
Trasa: do i z Olsztyna czarnym szlakiem rowerowym.
- DST 56.00km
- Teren 20.00km
- Czas 02:29
- VAVG 22.55km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 2000m
- Sprzęt Kross Hexagon V6 - sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Ponowny szturm na Olsztyn
Wtorek, 7 kwietnia 2009 · dodano: 07.04.2009 | Komentarze 0
Mimo kontuzji kolana, nie dałem za wygraną i wyparowałem z domu na rower. Efekt jeszcze dłuższa trasa w krótszym czasie, niż ostatnim razem. Wygląda na to, że maść pomaga...
Trasa praktycznie identyczna do tej z wyprawy Na zamek!. Chociaż trochę dłuższa, głównie dlatego, że zapuściłem się w stronę skał za zamkiem ku kamieniołomowi. A później jeszcze troszkę kręcenia się po mieście...